Jarosław Gutek – Bielsko-Biała
Czy możesz powiedzieć coś o sobie? Twój ulubiony sposób spędzania czasu lub inna charakterystyczna rzecz.
Mount Everest, 1996-ty rok. Ludzie, którzy znali zasady, połamali je, w rezultacie ośmiu zginęło. „Czy można to tłumaczyć działaniem mózgu na dużych wysokościach po przewyższeniu 4000 metrów w ciągu dwóch dni…” – tak sobie rozmyślam w zimowy wieczór, siedząc w fotelu przed kominkiem, czytając kolejną książkę. Książki to mój ulubiony sposób spędzania czasu. Najlepiej o wyprawach.
Mnie też zdarza się wstać z fotela i w ciągu 48 godzin znaleźć 4000 metrów wyżej. Doświadczyłem tego, co dzieje się z mózgiem po takim przewyższeniu. “Dlaczego ja uniknąłem tragedii?”
Każdy z nas jest wrażliwy na coś trochę innego i zrobiłby wiele, by to zmienić. Jaką wrażliwość odkrywasz w sobie? Jakie trudne sytuacje innych ludzi szczególnie ciebie poruszają?
Gdy jestem gdzieś wysoko w górach, dyndając na linach w ekstremalnych warunkach, albo malując jakieś instalacje na dużych wysokościach, doświadczając wspaniałego współdziałania w zespole, myślę o ludziach, którzy nie mają szans pójść wysoko w góry, bo ich na to nie stać, fizycznie i materialnie, nie spotkamy się też na platformie wiertniczej. Pojawia się wtedy pragnienie, by wyrównać szanse. Wziąć grupę ludzi z różnych światów i stworzyć im okazję przeżycia niezwykłego działania w zespole, chociaż mają nikłe pojęcie o tym, co robić, ale dla mnie to ich nie przekreśla. Wręcz przeciwnie. Nikt nie przeżyje tyle satysfakcji, co oni. Chciałbym dać im przeżyć coś wzniosłego. Wyrównać szanse.
Jakie są twoje marzenia? Co ci się najbardziej marzy, by osiągnąć?
Marzeniem zawsze były wyprawy. Najgłębsze jaskinie, najwyższe szczyty i tak zostało. Jednak konglomerat moich marzeń to przede wszystkim ratowanie ludzi. Najpierw od czegoś niechcianego związanego z wysokością. Uczę poruszać się po górach i pracować na wysokości.
Pewnego razu w jakiejś wiosce w górach człowiek kopiąc studnię utknął w błocie. Odkopaliśmy go, chociaż miejscowe służby nie dawały mu szans. Co z tego, skoro rok później odebrał sobie życie. Chciałbym ratować ludzi tak, by im się chciało żyć. Przez rozmowy o realności duchowego świata, ale też pomagając doświadczyć satysfakcjonujących więzi, jakie mogą łączyć ludzi.
Gdzie? Takim obszarem jest przede wszystkim COEK, Chrześcijański Ośrodek Edukacji i Kultury, w którego działalność wraz z żoną się angażujemy. Sposób, w jaki go tworzymy, daje równe szanse każdemu. Możesz mieć sto lat albo kilkanaście. By każdy dostał swoją cząstkę do roboty, każdy miał szansę wykorzystać swój dar i był doceniony. Doświadczenia zdobyte przy tworzeniu kanonów bezpieczeństwa i zespołowego działania w PZA, PCK, GOPR, będę mógł wykorzystać tutaj.
Chrystus powiedział: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Bóg jest gotowy zaangażować się w nasze życie, by nasze dobre marzenia się spełniły. Co ty na to?
Byłem stuprocentowym ateistą, ale to się zmieniło. Dlaczego? Z pewnością nie dlatego, że jak trwoga to do Boga. W życiu miałem raczej z górki. Wszystko się udawało.
A jednak! Pewnego zimowego dnia w Tatrach nastąpiło totalne załamanie pogody. Zwiało mnie z grani i poleciałem 500 metrów w dół. Nie miałem prawa przeżyć. Tamtego dnia zginęło w Tatrach 6 osób, a ja ocalałem. Leżałem w jakimś jarze, przykryty białą kołderką śniegu. Poczułem, jakby się Ktoś mną zaopiekował.
Innym razem, wyprawa do jaskiń w Alpach, 1028 metrów do dna. Gdy wracaliśmy, miałem na sobie plecak jak komin, dwie butle uwieszone u pasa i wielki wór ze śmieciami. Koledzy schodzili powoli, ale ja oczywiście na nartach (pycha młodego instruktora). Stromy stok, przepaść. Narty ujechały na oblodzeniu i poleciałem głową w dół, ciągnięty przez plecak, butle i śmieci. Byłem pewny, że już po mnie. Podrzuciło mnie kilka razy i wbiłem się w śnieg tuż przed granicą lasu, z pozdzieraną do krwi skórą twarzy. Poczułem, jakby Ktoś…
Niedługo potem moja żona i córka zaczęły uczęszczać do Wspólnoty Posłannictwo w Bielsku-Białej. Cieszyłem się, bo miałem niedzielne popołudnia dla siebie. Jednak z czasem mnie to zaintrygowało, gdy widziałem co się z nimi dzieje. Poszedłem. Kościół znany mi dotychczas mnie nie przekonywał, ale teraz powoli wszystko zaczęło do siebie pasować. Od stuprocentowego ateisty, poprzez rozważania, czy wiara pomaga, czy przeszkadza, do przekonania i doświadczenia (osobna historia), że Bóg istnieje i warto w Niego „inwestować”, że „to działa”.
Św. Paweł napisał: „Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”. Według Fundamentalnego Planu każdy człowiek zbuntował się wobec Boga i wybrał niezależną drogę życia, w konsekwencji, wszedł w konflikt z Bogiem, dlatego nie może doświadczać pełni. Czy zgadzasz się z tym?
Na wyprawach czy szkoleniach ze ski-alpinizmu prawie zawsze sobie o tym rozmawiamy. Zwłaszcza z „ludźmi gór”, związanymi z naturą. O tym, jak można spotkać Boga, bardzo namacalnie. Kamiński, zdobywca biegunów, zapytany, czy spotkał Boga, odpowiada, że niejednokrotnie. Więc dlaczego mielibyśmy o tym nie mówić? Nie potrzebujemy kombinować i utrudniać. Coś musi zmienić się w naszych sercach. Pokora, zaufanie, respekt przed Stwórcą, postawa zależności. Gdyby ludzie to przyjęli, świat byłby inny…
Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” To co zrobił Jezus Chrystus, umierając na krzyżu, jest jedynym rozwiązaniem problemu przepaści, jaka oddziela nas od Boga. Co to znaczy jedynym?
Nie musimy zasługiwać, bo i tak nie zasłużymy, ale możemy coś otrzymać jako dar. Nie ma potrzeby zasługiwać, bo ofiara, którą Jezus Chrystus złożył na krzyżu, jest w stu procentach wystarczająca i skuteczna. Całe zaufanie na Niego!
Chrystus powiedział: „Oto stoję u drzwi i pukam. Jeżeli ktoś usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego…” Chrystus jest poza naszym życiem i puka. Potrzebujemy zaprosić Go do swojego życia na pierwsze miejsce. Jaka jest twoja odpowiedź na pukanie?
Pewnego dnia około czwartej nad ranem w Lublinie, na dachu jakiejś budowli, gdzie przez całą noc montowałem urządzenia telefonii komórkowej, czułem się mocno zapędzony przez bieg zdarzeń do narożnika i pomyślałem, że to jest właściwy moment, by podjąć kluczową decyzję powierzenia swojego życia Chrystusowi.
Oto przykład modlitwy: „Chrystusie, potrzebuję Cię. Otwieram Ci drzwi mojego życia i zapraszam, abyś wszedł… uczyń mnie takim, jakim pragniesz, bym był.” (pełny tekst w Fundamentalnym Planie) Czy wyraża ona pragnienia twojego serca? Czy jesteś gotowy skierować ją do Chrystusa?
Takie słowa skierowałem wtedy do Chrystusa, łącznie z tymi na końcu “uczyń mnie takim, jakim pragniesz, bym był”.
Św. Jan pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Wszystkim, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi.” Wcześniej była przepaść między nami a Bogiem, teraz Bóg nazywa tych, którzy przyjęli Chrystusa, swoimi dziećmi. Jakie są konsekwencje tych faktów dla marzeń?
Marzenia dotyczą też nas samych, jakimi ludźmi chcielibyśmy być, jaki mógłby być nasz charakter. Ufać, to złożyć na Kogoś odpowiedzialność, by nas zmieniał, gdy sami nie dajemy rady. Teraz te marzenia mają wielką szansę, by się spełnić.
Św. Jan dalej pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia. O tym napisałem do was… abyście wiedzieli, że macie życie wieczne.” Jak skończy się lot, którym jest twoje życie?
…
Jakie znaczenie ma – twoim zdaniem – Fundamentalny Plan dla marzeń? Co byś przekazał czytelnikom artykułu?
Takie jest pokrótce moje odniesienie do zjawiska zwanego chrześcijaństwem. Jestem całkowicie za!
•
Jarosław Gutek, Instruktor Taternictwa Jaskiniowego PZA, Instruktor Sportu – Alpinizm Jaskiniowy, Instruktor Alpinizmu Przemysłowego, Instruktor Narciarstwa PZN – SITN, Instruktor Narciarstwa Wysokogórskiego PZA, Ratownik GOPR, Medal za Ofiarność i Odwagę, studiował na Wydziale Geologii Uniwersytetu Śląskiego, prowadzi firmę GOU-TEC, Bielsko-Biała. Ma żonę, dwoje dzieci i czworo wnucząt.