Grzegorz Bednarczyk – Bielsko-Biała
Czy możesz powiedzieć coś o sobie? Twój ulubiony sposób spędzania czasu lub inna charakterystyczna rzecz.
Lubię tworzyć, bardziej, niż być widzem. Lubię całymi tygodniami głowić się nad jakimś problemem i budować rozwiązania. Muszę powiedzieć, że najciekawsze przychodzą podczas wypraw. Pamiętam, jak w Vancouver, przed wielu laty, usiadłem w kawiarence w Canada Place i pracowałem nad jakimś rozwiązaniem dla naszej wspólnoty. To było ciekawsze od zwiedzania. Lubię rozmyślać, zapisywać, szkicować. Mam też swoje stałe miejsca, do których wracam, by rozmyślać, najbardziej na wschodzie Polski, moje Ścieżki Wizji.
Każdy z nas jest wrażliwy na coś trochę innego i zrobiłby wiele, by to zmienić. Jaką wrażliwość odkrywasz w sobie? Jakie trudne sytuacje innych ludzi szczególnie ciebie poruszają?
Co mnie najbardziej porusza? Z pewnością rozczarowanie. Gdy widzę starszych ludzi, których marzenia się skończyły. Ich cele były zbyt krótkodystansowe i są przeszłością. Szukają rozpaczliwie jakiejś roli do spełnienia, ale nikt nie chce ich słuchać. Na przykład starszy mężczyzna, który tłumaczy mi, że nie wolno tu parkować, ale ja widzę, że stoi za tym wielka frustracja, że kiedyś odgrywał jakąś rolę. Albo trochę młodsi, którzy pracowali nad czymś z pasją przez spory kawałek życia, ale okazało się to nietrwałe, lub ktoś im to zabrał. Albo całkiem młodzi, których wielkie pomysły okazały się jeszcze większym złudzeniem. Rozczarowanie. Jestem gotowy poświęcić życie, by to zmienić.
Jakie są twoje marzenia? Co ci się najbardziej marzy, by osiągnąć?
Jednym z moich marzeń jest stworzenie sieci klubów-kafeterii jako alternatywnego wzorca przestrzeni publicznej (idea, projektowanie, funkcjonowanie), pobudzających do kreowania, do rozmów o marzeniach, jak byśmy chcieli zmienić świat i… jak Opatrzność jest gotowa angażować się w nasze życie, by marzenia się spełniły.
Były czasy i miejsca w historii, gdzie od profesorów na uniwersytetach, po przekupki na straganach, rozmawiało się o wpływie Opatrzności na nasze życie. Nie tył to temat tabu. Chciałbym przyczynić się do stworzenia takiej atrakcyjnej alternatywy i takiej równowagi dzisiaj.
Marzy mi się, by ten model podejścia i wzorzec przestrzeni publicznej, został postawiony w kilku punktach świata i stamtąd się pomnażał. Powiedzmy, gdzieś między Bielskiem a Melbourne, nie omijając, jeśli to możliwe, Wielkiego Jabłka.
Chrystus powiedział: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Bóg jest gotowy zaangażować się w nasze życie, by nasze dobre marzenia się spełniły. Co ty na to?
Moim największym problemem był brak sensu i palące poczucie pustki. W czasach liceum naprawdę mnie nosiło. Poszukiwałem. Zaczynałem coś, ale wkrótce brak poczucia sensu mnie paraliżował. Kiedyś podsłuchałem w pociągu rozmowę dwojga młodych ludzi: „Po co my się tak staramy? Uczymy się, pracujemy, pasjonujemy się czymś. A i tak ostatnia rzecz, jaką dla nas zrobią, to przyklepią nas łopatą.” Ja też rozpaczliwe poszukiwałem sensu.
Gdzieś po drodze poznałem obietnicę Chrystusa, która coraz bardziej do mnie przemawiała. Była to ta właśnie obietnica: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w pełni.” Powoli stawała się dla mnie drogowskazem.
Św. Paweł napisał: „Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”. Według Fundamentalnego Planu każdy człowiek zbuntował się wobec Boga i wybrał niezależną drogę życia, w konsekwencji, wszedł w konflikt z Bogiem, dlatego nie może doświadczać pełni. Czy zgadzasz się z tym?
Tak, zgadzam się! We mnie też toczyła się walka. Znałem obietnicę Chrystusa, ale nie miałem zaufania. Chciałem iść inną, własną drogą. Wiedziałem lepiej. Chciałem znaleźć poczucie sensu w wielu rzeczach, w więzi z drugim człowiekiem, w miłości. Nie udało się. Znalazłem się w punkcie wyjścia. Wielkie rozczarowanie. Wewnętrzna walka sięgała zenitu.
Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” To co zrobił Jezus Chrystus, umierając na krzyżu, jest jedynym rozwiązaniem problemu przepaści, jaka oddziela nas od Boga. Co to znaczy jedynym?
W naszej szerokości geograficznej krzyż każdy widzi od dziecka. Moje odkrywanie krzyża Chrystusa zaczęło się dosyć wcześnie. Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy słuchałem, jako wczesny nastolatek, o tym, jak krople krwi kapały z krzyża, na którym zawisł, a zawisł z mojego powodu. Wkrótce połączyłem to z moim buntem, chodzeniem innymi drogami, niż chciałby Bóg, porażkami, poczuciem winy, potrzebą przebaczenia. Tak! To, co zrobił Chrystus, jest jedynym rozwiązaniem, bo gdyby było inne, łatwiejsze, Chrystus nie musiałby umrzeć na krzyżu.
Chrystus powiedział: „Oto stoję u drzwi i pukam. Jeżeli ktoś usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego…” Chrystus jest poza naszym życiem i puka. Potrzebujemy zaprosić Go do swojego życia na pierwsze miejsce. Jaka jest twoja odpowiedź na pukanie?
To pukanie słyszałem wcześniej parę razy, ale dopiero pewnego dnia w 1975 roku, dwa miesiące po maturze, byłem gotowy otworzyć. Przełomową decyzję osobistego zaufania Chrystusowi i powierzenia Mu swojego życia podjąłem jadąc na wakacyjną wyprawę, stojąc w pustym korytarzu pociągu relacji Kraków – Wiedeń, gdzieś między zasiekami polskiej granicy, a czechosłowacko-austirackiej. Trwająca wiele miesięcy wewnętrzna walka, pełna rozterek i rozmyślań, zakończyła się zwycięstwem Chrystusa. Wtedy, w tamtym korytarzu, w pociągu, przeżyłem wewnętrzny przełom. Można powiedzieć obrazowo, że otworzyłem drzwi.
Oto przykład modlitwy: „Chrystusie, potrzebuję Cię. Otwieram Ci drzwi mojego życia i zapraszam, abyś wszedł…” (pełny tekst w Fundamentalnym Planie) Czy wyraża ona pragnienia twojego serca? Czy jesteś gotowy skierować ją do Chrystusa?
Podobne myśli skierowałem w tamtym momencie do Chrystusa, najbardziej tą, że rezygnuję z buntu, ponieważ ufam, że On poprowadzi mnie najlepszą drogą.
Św. Jan pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Wszystkim, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi.” Wcześniej była przepaść między nami a Bogiem, teraz Bóg nazywa tych, którzy przyjęli Chrystusa, swoimi dziećmi. Jakie są konsekwencje tych faktów dla marzeń?
Gdy walka we mnie zakończyła się zwycięstwem Chrystusa, odczułem spokój jak ocean bez zmarszczki, nieopisaną radość i poczucie spełnienia. Co ciekawe, palący głód sensu życia nigdy nie powrócił. Przypisuję to nowej tożsamości, odpowiedzi na pytanie, kim jestem – Bóg nazwał mnie swoim dzieckiem. To niesamowite, że w jednej chwili otrzymałem status najwyższy z możliwych, pojawiła się we mnie wiara, że tak jest i że nie muszę już nic udowadniać, kim jestem, mogę spokojnie zająć się odkrywaniem i wypełnieniem życiowego powołania. Teraz mogę mieć marzenia na miarę tego, kim jestem. „Co jest możliwe?” zostało zmienione na „Co jest warte marzeń?”
Św. Jan dalej pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia. O tym napisałem do was… abyście wiedzieli, że macie życie wieczne.” Jak skończy się lot, którym jest twoje życie?
Strach przed utratą życia nie był motywem, który mnie skłonił do zaproszenia Chrystusa, było nim zdecydowanie poczucie pustki. Ale jednocześnie, coś co mógłbym uznać za wartościowe, musiało nie mieć końca. Już tak mam w swoim sposobie myślenia, że może być w pełni wartościowe tylko to, co jest trwałe, wieczne i nigdy tej wartości nie straci. Teraz wreszcie mogłem szukać celu, który wybiega dalej, niż doczesne życie i powiązać z nim to, co robię. To niezwykle satysfakcjonujące.
Jakie znaczenie ma – twoim zdaniem – Fundamentalny Plan dla marzeń? Co byś przekazał czytelnikom artykułu?
Wcześniej nie mogłem znaleźć żadnego marzenia, żadnej pasji, która by mnie zadowoliła w sposób trwały, chociaż bardzo szukałem. Wszystko okazywało się zbyt trywialne. Po tym, jak zaufałem Chrystusowi, zacząłem znajdować rzeczy, które okazały się pasją w sposób trwały, niezmienny i takimi są do dzisiaj. Czasami problemem jest nie tyle spełnienie marzeń, co ich znalezienie. Fundamentalny Plan rozwiązał u mnie ten problem. Warto!
•
Grzegorz Bednarczyk jest konsultantem pomnażania w Chrześcijańskim Ośrodku Edukacji i Kultury w Bielsku-Białej oraz pastorem w Kościele Baptystów w Bielsku-Białej, studiował teologię w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, doktorat na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w latach 1995-1998 przewodniczący Rady Kościoła Baptystów w Polsce, współzałożyciel Chrześcijańskiego Ośrodka Edukacji i Kultury w Bielsku-Białej. Razem z żoną Ewą założyli chrześcijańską Wspólnotę Posłannictwo w Bielsku-Białej. Mają dwóch synów i czworo wnucząt.