Jan Lorek – Bielsko-Biała
Czy możesz powiedzieć coś o sobie? Twój ulubiony sposób spędzania czasu lub inna charakterystyczna rzecz.
Ulubiony sposób – w towarzystwie, razem z żoną, w gronie przyjaciół, w ciekawym miejscu, najlepiej gorący śródziemnomorski wiatr, albo u kogoś w domu. Do tego koniecznie dobry temat do dysputy, najlepiej coś dla ducha, najlepiej studium kawałka Bożego Słowa.
Pierwszą moją wielką pasją była i nadal w jakimś stopniu pozostanie matematyka. Byłem nauczycielem matematyki w liceum. Moją satysfakcją jest wychowanie wielu, którzy później osiągnęli coś znaczącego. Gdy spotykamy się w przelocie, pozdrawia mnie porozumiewawczy uśmiech.
Każdy z nas jest wrażliwy na coś trochę innego i zrobiłby wiele, by to zmienić. Jaką wrażliwość odkrywasz w sobie? Jakie trudne sytuacje innych ludzi szczególnie ciebie poruszają?
Porusza mnie to, jak czuje się człowiek, który nie ma marzeń, który nie ma siły marzyć, nie ma pojęcia, o czym mógłby marzyć, bo wszystko, co wydawało się warte marzeń, nie wytrzymało próby jakości. A jednocześnie odczuwa to każdym kawałkiem siebie, że życie bez marzeń, bez konkretnej nadziei, jest jak jedzenie bez smaku. Jest to ogromne cierpienie.
Tego sam doświadczyłem. To doświadczenie oceniam jako potrzebne, bym rozumiał tych, którzy nie mają siły marzyć. Rozumiem, jak to boli, nie mieć pasji. Co to znaczy, na przykład, zakończyć pracę i przejść na emeryturę, jako sytuacja całkowicie nie do zaakceptowania dla kogoś, kto zawsze był aktywny, zawsze brał na siebie spore wyzwania, im trudniejsze, tym lepsze. A teraz czuje się niepotrzebny, wydaje mu się, że nic w życiu nie zrobił. Jestem w stanie w stu procentach współczuć i z tym się utożsamić.
Jakie są twoje marzenia? Co ci się najbardziej marzy, by osiągnąć?
Moim największym marzeniem dzisiaj jest… pomóc innym odnaleźć pasję. Gdzie? Dla mnie pasja musi być krystalicznie doskonała, bez sprzeczności, by warta była nazywania pasją. Co jest tym czymś? Poznawać Chrystusa i pomóc innym, by Go poznali. Przy okazji inne jeszcze rzeczy, jakaś pomoc ludziom, ale to jest istota! Nic mniejszego nie zdoła mnie zadowolić, jako zbyt trywialne przez swoją przemijalność. Mój matematyczny, krytyczny umysł mówi mi, że nie ma nic doskonalszego, ale przede wszystkim moje serce uspokaja się tylko z tą myślą.
Jestem szczególnie wrażliwy na potrzebę dobrego definiowania słów. Najgorzej mi się gada z ludźmi wierzącymi – tak siebie nazywają – ale w ich myśleniu i wyborach jest tak wiele sprzeczności. Używamy tych samych słów, ale każdy je inaczej definiuje. Jestem poszukiwaczem istoty i niesprzeczności. Kiedyś pracowałem społecznie przy korekcie podręczników matematyki, wynajdywałem błędy, znajdowałem nieprawdę, korygowałem niejednoznaczności. Teraz to samo, ale najwyższy poziom.
Oto moje marzenie – zapalać nadzieję. Do dyspozycji stawiam to, że nie mam najmniejszego problemu z nawiązaniem rozmowy z kimkolwiek w jakichkolwiek warunkach, może za wyjątkiem respektu wobec przełożonych. Gdy widzę facetów pod budką z piwem, nigdy mi to nie przeszkadzało, gdzie są, raczej zaciekawiało. Zawsze lubiłem do nich podejść. Może w kimś z nich skrywa się poszukujący istoty umysł – dusza, która doceni to, co jest dla mnie wartością?!
Chrystus powiedział: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Bóg jest gotowy zaangażować się w nasze życie, by nasze dobre marzenia się spełniły. Co ty na to?
Jest pewien mechanizm, który powtórzył się w moim życiu wielokrotnie. Polega on na tym, że nadchodzące trudne doświadczenia były łagodzone przez inne trudne doświadczenia. Gdy, na przykład, na skutek złośliwości decydentów miałem być zabrany do wojska, dzień wcześniej doznałem ataku kamicy nerkowej i zostałem uznany za niezdatnego do służby wojskowej.
Różnie można na to patrzyć, ale ja upatruję w tym ingerencji Boga. Moim osobistym przekonaniem jest, że Bóg, któremu zaufałem, w ten sposób się o mnie troszczył.
Największym przejawem opisywanego mechanizmu jest to, że coś, co było dla mnie największą pasją, uczenie matematyki, zostało mi relatywnie wcześnie odebrane. Zostałem aresztowany i internowany na początku stanu wojennego za przewodniczenie w szkole komórce Solidarności i później już nie miałem powrotu jako nauczyciel.
Dzisiaj oceniam to jako opatrznościowe, bo znając swój krytyczny umysł i ciągłe pytania „po co”, matematyka z pewnością by mi na dłuższą metę nie wystarczyła. Nie zadowalają mnie jednodniowe czy tygodniowe podniety, nawet w sferze matematyki i myślę, że najprawdopodobniej moja hiper-wrażliwość doprowadziłaby mnie na skraj przepaści, jak to się stało np. z profesorem Opialem z Krakowa, który skończył smutno.
Św. Paweł napisał: „Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”. Według Fundamentalnego Planu każdy człowiek zbuntował się wobec Boga i wybrał niezależną drogę życia, w konsekwencji, wszedł w konflikt z Bogiem, dlatego nie może doświadczać pełni. Czy zgadzasz się z tym?
Bunt człowieka wobec Boga i skutek w postaci braku doświadczenia pełni różne się przejawia, również w konfliktach i braku porozumienia między ludźmi. Jak tego doświadczam? Jest coś gorszego, niż brak porozumienia na płaszczyźnie pojęć. Jest to zupełnie chybione odczytywanie intencji. Zanim mam szansę na usunięcie sprzeczności, tego kogoś już nie ma, bo myśli, że chcę go na coś namówić, odebrać jakąś wartość. Na szczęście spotykam też tych, którzy z czasem ufają. Wiedzą, że nie pragnę ich na nic namówić. Więc swoją misję widzę też w tym, by własną osobą uwiarygodniać środowiska, które są niesłusznie i niesprawiedliwie oceniane, a można odkryć w nich coś naprawdę cennego. Jestem gotów zapłacić cenę, bo mam nadzieję, że to przetarcie ścieżek będzie pomocne dla wielu.
Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” To co zrobił Jezus Chrystus, umierając na krzyżu, jest jedynym rozwiązaniem problemu przepaści, jaka oddziela nas od Boga. Co to znaczy jedynym?
W Chrystusie, w tym, co zrobił, gdy to poznałem, odkryłem, że nie ma żadnej sprzeczności. Wszystko doskonale do siebie pasuje. Doskonałe, w pełni skuteczne rozwiązanie.
Chrystus powiedział: „Oto stoję u drzwi i pukam. Jeżeli ktoś usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego…” Chrystus jest poza naszym życiem i puka. Potrzebujemy zaprosić Go do swojego życia na pierwsze miejsce. Jaka jest twoja odpowiedź na pukanie?
Przeżycia związane z internowaniem doprowadziły mnie w konsekwencji do odnalezienia czegoś, w czym znowu nie ma sprzeczności – ścieżki do zaufania Chrystusowi. Doświadczyłem, co to znaczy ufać.
Oto przykład modlitwy: „Chrystusie, potrzebuję Cię. Otwieram Ci drzwi mojego życia i zapraszam, abyś wszedł…” (pełny tekst w Fundamentalnym Planie) Czy wyraża ona pragnienia twojego serca? Czy jesteś gotowy skierować ją do Chrystusa?
…
Św. Jan pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Wszystkim, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi.” Wcześniej była przepaść między nami a Bogiem, teraz Bóg nazywa tych, którzy przyjęli Chrystusa, swoimi dziećmi. Jakie są konsekwencje tych faktów dla marzeń?
…
Św. Jan dalej pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia. O tym napisałem do was… abyście wiedzieli, że macie życie wieczne.” Jak skończy się lot, którym jest twoje życie?
…
Jakie znaczenie ma – twoim zdaniem – Fundamentalny Plan dla marzeń? Co byś przekazał czytelnikom artykułu?
…
•
Jan Lorek, nauczyciel matematyki, ostatnio pracował jako Pełnomocnik Zarządu ds. Kontroli Sprzedaży w Spółce MARBET Bielsko-Biała. Studiował matematykę na Uniwersytecie Śląskim. Obecnie na emeryturze. Ma żonę, dwóch synów i czworo wnucząt.