Ewangeliczny Umysł • Epizod 3

Koronawirus – docelowe rozwiązanie

Bardzo byśmy sobie tego życzyli, prawda? Docelowego rozwiązania, stacji końcowej wiadomej kwestii – koronawirusa. Jak można wyobrazić sobie jedno z docelowych rozwiązań? Na przykład nawyki, które zmniejszą ryzyko przeniesienia wirusa prawie do zera.

Jednak w tej serii skupiamy się na wątku opatrznościowym. Dlatego pytanie brzmi: Jakie docelowe odniesienie do Boga jest potrzebne z naszej strony, by przestał tolerować koronawirusa? Odpowiedź oprę na fragmencie Ewangelii według Św. Łukasza. Oto pierwsza część:

Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią»… A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem». (Ewangelia Łukasza 23)

Jest tutaj coś niezwykłego. Ktoś przybija ręce i nogi Jezusa do krzyża, a On mówi „Ojcze, przebacz, bo nie wiedzą, co czynią.” Co to jest? Trudno o mocniejszą ilustrację tego, na co Bóg zwraca uwagę, gdy patrzy na człowieka. Bóg zwraca uwagę na motywacje, nie na czyny. Oni przybijają jego ręce i nogi, a On myśli o ich motywach.

Gdy pisałem artykuł, podszedłem do okna, nieopodal zatrzymała się stara ciężarówka, wysiadł z niej mężczyzna i przeszedł do kamienicy naprzeciwko. I słuchajcie: był bez maseczki. W pierwszej chwili oburzyłem się: co za bezczelne lekceważenie życia innych ludzi. Ale zaraz przyszła refleksja. Pomyśl o jego sytuacji. Zobacz, jaki jest wystraszony. Może w domu czeka czworo głodnych dzieci i równie wystraszona żona? Może przyjechał po jakieś odpady, które będzie mógł sprzedać?

Gdy rzymscy żołnierze przybijali ręce i nogi Jezusa, On myślał, dlaczego to robią. Trudno o bardziej porażającą ilustrację tego, na co Bóg zwraca uwagę, gdy patrzy na człowieka.

Patrzymy na aspekt opatrznościowy. Pisałem wcześniej, że przydałoby się ze strony ludzi więcej postawy zależności od Boga, ale przyznacie, że to pojęcie bardzo ogólne. Czuć się zależnym od Boga, ale w czym?

Każdy z nas mógłby wziąć kawałek kredy i na chodniku przed domem napisać: „Boże, bez Ciebie zginiemy.” Wyobraźmy sobie taką akcję na cały świat, CNN, BBC, Radio Zet. Albo krócej: trójkąt, a w środku SOS. Trójkąt jest symbolem Boga. „Boże, zbaw nas!” Telewizje na całym świecie transmitują.

Jest jednak pewne docelowe rozwiązanie w tym zakresie. Nasza postawa zależności od Boga może wyrazić się w postaci… zmiany myślenia. Byśmy nauczyli się myśleć, jak On. A dzisiaj patrzymy na jedną z cech tego myślenia. Bóg nie zatrzymuje swojego wzroku, mówiąc obrazowo, na naszych czynach. On patrzy na serce.

Zmiana myślenia

Żołnierze rzymscy nie wiedzieli, co czynią, ale byli tam ludzie, którzy dokładnie wiedzieli. Członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: „Niech siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem”. Chociaż fizycznie nie oni krzyżowali Jezusa, Bóg patrzy na motywy. Przed nami druga część fragmentu:

Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju». (Ewangelia Łukasza 23)

Stał tam tłum porządnych ludzi, a Jezus obdarzył zbawieniem człowieka, którzy był najgorszy, przynajmniej jeżeli oceniać po czynach. Był przestępcą, który zasłużył na karę śmierci. A jednak to on usłyszał od Jezusa: „dziś będziesz ze mną w raju”. Czy Jezus zakpił sobie ze stojących tam ludzi?

Nie. Nie zakpił. Problem leży w naszym sposobie myślenia, że nauczyliśmy się patrzeć płytko. Widzimy człowieka w luksusowym samochodzie i myślimy: „Co za zarozumiały człowiek.” Widzimy starszą kobietę, która nie weźmie od nas więcej niż 5 złotych za przeróbki krawieckie i zawsze miło się uśmiecha – „cóż za pokorna osoba”.

Ale „wzrok” Boga nie zatrzymuje się na naszych słowach i czynach, lecz dopiero na sercu, na siedlisku naszych motywów. Więc my też przestawiamy nasze myślenie, ubieramy nowe okulary i… przestajemy się dziwić.

Nowe okulary

Przestępcy obok Chrystusa, jeśli chodzi o czyny, byli najgorsi. Był na to odpowiedni paragraf – kara śmierci. Reszta tam obecnych pod niego nie podpadała. Jednak Bóg patrzy na serce. A w głębi serca każdy z nas ma takie postawy i motywy, że to my zasłużyliśmy na karę śmierci. Podpadliśmy pod paragraf śmierci. Skąd to wiemy? Zbitka dwóch cytatów z Listu Św. Pawła do Rzymian:

Wszyscy zgrzeszyli. (List do Rzymian 3) Zapłatą za grzech jest śmierć. (List do Rzymian 6)

W prawie karnym nie ma paragrafu na lekceważenie Boga, ale w prawie, które reguluje nas stosunek do Boga jest. Zapłatą za grzech jest śmierć, w znaczeniu wiecznego oddzielenia. I… wszyscy zgrzeszyli.

Jesteśmy przerażeni koronawirusem, bo zabił już ponad 100 000 ludzi. A jednocześnie nie przejmujemy się innym wirusem, wirusem buntu, który powoduje duchową śmierć – wieczne oddzielenie od Boga. Kiedy ten wirus dotyka człowieka? Opisuje to święty Paweł w Liście do Rzymian 7:

Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie – grzech ożył, ja zaś umarłem. (List do Rzymian 7)

Każdego człowieka, gdy dochodzi do świadomości Bożych przykazań, dopada wirus buntu, można powiedzieć, rebeliowirus. I człowiek umiera, w sensie duchowym, zostaje oddzielony od Boga. Umiera w nim zdolność prawdziwego komunikowania się z Bogiem. Fizycznie żyje, ale jest to życie w oddzieleniu od Boga. Teraz i na zawsze. Koronawirus to błahostka wobec rebeliowirusa, jeśli chodzi o skutki.

Rebeliowirus

Przestępcy na krzyżu nie byli w stanie nic zrobić, aby uniknąć kary. W podobny sposób nikt z nas nie może zmienić faktu, że w oczach Boga zasłużył na śmierć. „Jak to! Przecież  jestem porządnym człowiekiem. Jak możesz porównywać mnie z gorszymi.” Zgoda, jeśli chodzi o czyny. Ale ubierz okulary. Bóg nie zatrzymuje się na czynach, lecz na motywach, a tam to wygląda zupełnie inaczej. Wszyscyśmy się zbuntowali i zapłatą jest śmierć. Dla każdego z nas, bez różnicy.

Gdy to zrozumiemy, zobaczymy znaczenie śmierci Chrystusa. Chrystus umarł zamiast nas, płacąc w ten sposób karę za nasz bunt. Jest tutaj idea zastępczej śmierci. Dzięki temu możemy być uwolnieni spod kary śmierci, bo wykonano ją na Kimś, kto poprosił, że chce wziąć karę na siebie. Gdy na Chrystusie spoczęły grzechy ludzkości, choć sam był bez grzechu, stał się największym grzesznikiem. Wtedy Bóg Ojciec wydał wyrok i wykonał go.

Tak jak dwaj skazańcy nie byli w stanie uniknąć odpowiedzialności, tak każdy z nas nie może zrobić nic, aby uwolnić się od winy. Ale mogę zaufać Chrystusowi, że stał się przygotowaną przez Boga ofiarą, by zniszczyć we mnie rebeliowirusa, bym ja mógł żyć.

Lek na rebeliowirusa gotowy. Dokona transkrypcji duchowego DNA, przywracając właściwy kod. Można go przyjąć tylko jako niezasłużony dar. Bo czym tu zasłużyć, skoro Bóg nie patrzy na czyny? Ale mogę zaufać Chrystusowi, że to, co zrobił na krzyżu, rozwiązuje problem.

Bóg patrzy na serce. Wielu porządnych ludzi, którzy tam stali, nie skorzystało z leku, który Jezus właśnie sprokurował. Dlaczego nie skorzystali? Powodem było to, co działo się w ich sercach. Ich czyny były niezłe. Gdyby zbawienie brało się z uczynków…

Co działo się w ich sercach? Rebeliowirus. Jakie były objawy? Niechęć, by oddać swoje życie Bogu. Nie chcieli mieć Boga nad sobą. Mimo że byli bardzo religijni. Jednak religia należy to tych rzeczy powierzchownych. Bez okularów wydaje się w porządku, ludziom tak zależy na Bogu, ale jak ubierzesz okulary… jednak niechęć do poddania się Bogu. Można być ubranym w najświętsze, religijne szaty i mieć na twarzy najbardziej świętą minę. Ale w sercu jest rebelia, życie dla samego siebie. Jak wszyscy to wszyscy.

My

Skoro Bóg patrzy na serce, jest pytanie: Co znajduje się w moim sercu? Ktoś powie: „Jestem dobrym człowiekiem, bo moje czyny są powyżej przeciętnej.” Ale jest pytanie, kim jest dla ciebie Jezus Chrystus? Czy jesteś gotowy oddać Mu całe swoje życie?

„Dlaczego miałbym Mu je oddawać? Czy On tego chce ode mnie?” Odpowiedź brzmi „Tak! Chce!” Może powiesz: „Co to za Bóg, który chce naszego życia. Jak jakiś bożek, który karmi się życiem ofiar.” Ale pomyśl! To On pierwszy oddał swoje życie dla ciebie, był oddany aż do śmierci na krzyżu. A teraz ty oddaj siebie dla Niego. Powstanie niezwykła więź.          On tego chce.

Może powiesz: „To mnie nie przekonuje. Jak można oddać swoje życie Bogu?” Rozumiem. Nie chcesz mieć Boga nad sobą. Masz do tego prawo. Ale wiedz, że twoje dobre czyny i twoja religia nie mają w takim razie dla Boga żadnego znaczenia, skoro nie chcesz mieć Go jako Boga nad tobą. Idź swoją drogą, Bóg nie będzie się narzucał.

Ktoś powie: „Bóg nie istnieje, nie ma żadnego Boga.” Ale, dlaczego tak mówisz? Czy dlatego, że zbadałeś fakty? Nie. Nawet nie zdążyłeś ich zbadać. Dokonałeś wyboru na podstawie swojej niechęci, by mieć Boga nad sobą. Z faktami to nie ma nic wspólnego, chyba, że dorobiłeś pewne fakty, by popierały twój wybór.

„Ale ja mam swoje plany i nie będę niczego Bogu oddawał. Jest to dla mnie jeden wielki nonsens.” OK. Twój wybór. Idź sam przez życie i realizuj swoje zamiary. Poradź sobie bez Boga. Posłuchaj jedynie, jak Chrystus to ocenia, w Ewangelii. Mateusza:

Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Ewangelia Mateusza 16)

Zdaniem Jezusa, życie przecieknie ci przez palce, i nic z niego nie zostanie. Ale jeżeli stracisz swoje życie dla Niego, odzyskasz je, bo wszystko, co dla Niego poświęcisz, On odda ci z nawiązką. „Nie! Nie zrezygnuję z moich planów. One są dla mnie najważniejsze.” OK. Twoje prawo. Realizuj swoje zamiary.

Decyzja

Tak mniej więcej rozgrywa się temat między człowiekiem a Bogiem. Pytanie brzmi: co masz w sercu? Czy chcesz mieć Boga nad sobą? Działa w nas rebeliowirus, zdeformowany duchowy genetyczny kod, opór przed poddaniem swojego ja Bogu. Czy jeździsz luksusowym samochodem i idziesz przebojem przez życie, czy nie weźmiesz więcej jak 5 złotych za poprawkę krawiecką i zawsze się uśmiechasz, masz ten sam problem. Opór przed poddaniem swojego ja Bogu.

Ale możesz podjąć decyzję w swoim umyśle: „Boże, chcę odwrócić się z drogi buntu. Pragnę być uleczony.” Zobacz, co Chrystus mówi w Apokalipsie Jana 3:

Stoję u drzwi i pukam: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. (Apokalipsa Jana 3)

Chrystus puka do twojego serca, możesz zaprosić Go, by wszedł, oddając Mu swoje życie. Możesz wyrazić to słowami takiej modlitwy:

„Chrystusie, potrzebuję Cię! Uznaję swoją grzeszność. Otwieram Ci drzwi mojego życia i przyjmuję Cię, jako swego Zbawiciela i Pana. Dziękuję Ci, że przebaczyłeś moje grzechy, umierając za mnie na krzyżu. Proszę o twoje kierownictwo w moim życiu. Uczyń mnie takim, jakiego mnie pragniesz.”

Jeżeli ta modlitwa wyraża pragnienie twojego serca, skieruj ją osobiście do Chrystusa.

Każdy z nas mógłby wziąć kawałek kredy i narysować trójkąt, a w środku SOS. Akcja na cały świat. Ale ważniejsze by nasza pokora wobec Boga wyraziła się zmienionym myśleniem.

Bóg patrzy na serce. Gdybyśmy zaczęli tak myśleć, być może zostałby osiągnięty cel, dla którego Bóg toleruje koronawirusa i może przestałby go tolerować? Bo przecież może. Jest Wszechmogący.

Boże, jesteśmy całkowicie zależni od Ciebie!

Grzegorz Bednarczyk

Grzegorz Bednarczyk zajmuje się chrześcijańskim nauczaniem we Wspólnocie Posłannictwo w Bielsku Białej, wygłosił ok. 2000 wykładów na temat bestsellera wszechczasów, jakim pozostaje Biblia,  zgłębiając tajniki hermeneutyki, badając teksty w językach oryginalnych (choćby cały List do Rzymian, słowo po słowie), starając się najlepiej przekładać je na język współczesnego człowieka (doktorat w zakresie komunikacji pojęć na KUL), ale przede wszystkim dlatego, że słowa te stały się osobistym doświadczeniem. Więcej artykułów i wykładów na www.coek.pl.

Cytaty za Biblią Tysiąclecia