Koronawirus

Koronawirus Strachu

Dlaczego się boimy? Chrześcijańska perspektywa.

Przykładając problem koronawirusa – pandemii strachu, która jemu towarzyszy – do fundamentów chrześcijaństwa, wyskakuje nam… Kazanie na Górze Jezusa i jego charakterystyczny mechanizm. Jezus stawia przed ludźmi kolejne wyzwania po to, by każdy z nich wreszcie przyznał, że sam nie da rady i potrzebuje Zbawiciela. Takie polecenia jak „kochaj wroga”, „nie patrz na kobietę z pożądliwością” czy wreszcie „nie zamartwiaj się”… Gama wyzwań jest na tyle szeroka, by zadufani w sobie ludzie, jeden po drugim, zobaczyli, że sami nie dadzą rady i potrzebują Zbawiciela, który przemieni ich serca. A gdyby komuś wydało się, że sprostał wymaganiom, jest ostateczny nokaut: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Ewangelia Mateusza 5). Tu już największy pyszałek się podda, chyba, że pójdzie w zaparte.

Polecenie Jezusa „nie bójcie się” należy do tej kategorii. Strach jest symptomem, papierkiem lakmusowym naszej relacji z Bogiem. Jego celem jest doprowadzenie nas do autentycznego pojednania z Bogiem i pełnego zaufania, którego skutkiem jest też zbawienie. Strach jest jak ból zęba, który ma zaprowadzić nas do dentysty. Można brać tabletki przeciwbólowe, ale… Próbować łagodzić strach w inny sposób, niż rozwiązanie problemu relacji z Bogiem, to jak wkładać w gips trzęsącą się rękę chorego na Parkinsona. Od razu widzimy, że trzeba zająć się źródłem.

Wyobraźmy sobie człowieka, który uważa się za chrześcijanina będącego w dobrej relacji z Bogiem, bo dopełnia wszelkich wymagań, ale codziennie, jadąc autobusem do pracy, gdy przejeżdża przez przejazd kolejowy, ogarnia go paniczny lęk, co będzie, gdy dróżnik nie zamknie szlabanu (autentyczna historia). Test strachu wykazał poważne braki.

Koronowirus – szalupa ratunkowa

Nie wystarczy skwitować wszystko słowami „nie bójcie się”. Trzeba wyleczyć źródło. Jezus powiedział: „Oto stoję u drzwi i pukam: jeśli kto usłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Apokalipsa Jana 3). Co oznaczają drzwi? Drzwi do serca. Co mam zrobić? Otworzyć drzwi, zaprosić Chrystusa. Uznać Go za najważniejszą Osobę dla mnie, tak jak ja jestem najważniejszy dla Niego. Co Chrystus zrobi? Obiecał że wejdzie. Czy mógłby zawieść?

Po tym, jak Jezus zmartwychwstał, powiedział: „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Ewangelia Mateusza 28). Z Jego strony jest gotowość. Ale z naszej potrzebne jest autentyczne otworzenie drzwi, przeniesienie całego zaufania z siebie, tego co robimy, z innych ludzi, ze szczycenia się udziałem w czymkolwiek, na Osobę Chrystusa. Jeżeli to będzie autentyczne, w sercach zagości pokój jak ocean bez zmarszczki. Wsiądź do szalupy!

Co z człowiekiem z przejazdu kolejowego? Pewnego dnia zweryfikował swoje twierdzenia, że między nim a Bogiem jest wszystko w porządku. Powrócił do podstaw. Podjął przełomową decyzję, że przenosi zaufanie z siebie, ze swoich chrześcijańskich osiągnięć, na Osobę Chrystusa. Zrobił to autentycznie, bo strach na przejeździe kolejowym nigdy nie powrócił. Ocean bez zmarszczki.

Wiara. Nienaruszalne dzieło Boga w nas.

Grzegorz Bednarczyk