Rafał Skurzok – Wisła
Czy możesz powiedzieć coś o sobie? Twój ulubiony sposób spędzania czasu lub inna charakterystyczna rzecz.
Nie jestem samotnikiem, łatwo nawiązuję kontakty i lubię spędzać czas z ludźmi, ale niekoniecznie siedząc. Najlepiej, gdy się dużo dzieje (na przykład nocne wypady z Kajetanem Kajetanowiczem, rajdowym mistrzem, z którym się dobrze znamy, przeważnie ekstremalne). Lubię pracować, zwłaszcza gdy praca się udaje. Lubię mieć wielki cel.
Każdy z nas jest wrażliwy na coś trochę innego i zrobiłby wiele, by to zmienić. Jaką wrażliwość odkrywasz w sobie? Jakie trudne sytuacje innych ludzi szczególnie ciebie poruszają?
Gdy byłem dzieckiem, moje marzenia były bardzo proste. Mieć szczęśliwą rodzinę, żonę, dzieci. Pewnie dlatego, że w mojej rodzinie, w której dorastałem, wiele z tego brakowało. Wkrótce moje obrazy z dzieciństwa spełniły się. Miałem wymarzony dom, małżeństwo. Ale przewrotność natury człowieka sprawia, że to, co najcenniejsze, może zbagatelizować i stracić. Prawie straciłem. Mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że tylko dzięki Bogu nasze małżeństwo zostało uratowane.
Wtedy odkryłem, co mnie szczególnie porusza. Los ludzi, którzy mają poplątane życie, szczególnie w sferze małżeństwa. Tu jestem szczególnie wrażliwy, to mnie przytłacza, czasami ciarki przechodzą po plecach, gdy widzę, jak ludzie gmatwają sobie życie. Wtedy podejmuję inicjatywę i zawsze chciałbym więcej. Potrafię współczuć, bo moje małżeństwo też wisiało na włosku.
Jakie są twoje marzenia? Co ci się najbardziej marzy, by osiągnąć?
Człowiek często nie docenia tego, co ma i łatwo przychodzi mu to zaprzepaścić, często nieświadomy, że już wszystko jest poplątane. To mnie porusza i napędza, by okazać troskę innym. Jeden z moich obecnych najbliższych przyjaciół, gdy się poznaliśmy, zamierzał zrezygnować z małżeństwa i nie chciał o tym rozmawiać. Ja jednak wykonałem swoją robotę. Nawrzucałem mu trochę otrzeźwiających słów. Po sześciu miesiącach przyszedł do mnie. Okazało się, że byłem dla niego przykładem walki o małżeństwo i to powstrzymało go przed dalszymi krokami. Dzisiaj są tymi, którzy zostali uratowani. Chciałbym w ten sposób uratować jak najwięcej ludzi.
Gdy stanąłem przed wyzwaniem prowadzenia hotelu w Wiśle, zacząłem inaczej patrzyć na miasto, marząc o jego pozytywnych zmianach. Szczególną okazją stało się wejście do Rady Miasta. Udaje się mieć wpływ na krajobraz, architekturę i inne rzeczy. Przemiana Wisły – to już się dzieje. Moje marzenia są już dalej. Marzy mi się… sieć hoteli w kilku największych miastach, ale nie przede wszystkim po to, by zarabiać pieniądze. Bardziej jako miejsca, w których będzie się działo coś ważnego, dla ludzi, może by ich od czegoś ratować, coś cennego zaszczepiać. Może uda się to połączyć z czymś, na co jestem najbardziej wrażliwy, by pomagać ludziom wychodzić z życiowych pułapek.
Chrystus powiedział: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Bóg jest gotowy zaangażować się w nasze życie, by nasze dobre marzenia się spełniły. Co ty na to?
Gdy myślę o pełni życia, zawsze włączam w to Boga i to bez filozofowania, jako jednoznaczny system wartości, na którym można się oprzeć. A przede wszystkim obietnice Boga, jak On jest gotowy angażować się w nasze życie. Tak to widzę i wierzę w to, bo doświadczyłem skuteczności.
Św. Paweł napisał: „Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”. Według Fundamentalnego Planu każdy człowiek zbuntował się wobec Boga i wybrał niezależną drogę życia, w konsekwencji, wszedł w konflikt z Bogiem, dlatego nie może doświadczać pełni. Czy zgadzasz się z tym?
Gdy poznałem moją przyszłą żonę, była szansa, że marzenia się spełnią. Jednak mieć marzenia to jedno, a być zdolnym je spełnić, to zupełnie coś innego. Zamiast upragnionej harmonii, narastały między nami napięcia. Ogarnęło mnie poczucie bezsilności. Ból porażał. Zastanawiałem się nad sensem życia. Czułem się jak istota, która rodzi się i umiera, mieszka, je, coś wypije… Co się dziwić samobójcom? Groziła mi depresja, chociaż wtedy to się tak nie nazywało. Była to odwrotność pełni życia.
Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” To co zrobił Jezus Chrystus, umierając na krzyżu, jest jedynym rozwiązaniem problemu przepaści, jaka oddziela nas od Boga. Co to znaczy jedynym?
Wiedziałem, że dla mojej dziewczyny coś jeszcze było ważne. Bóg i coś, co nazywała wspólnotą. Było na tym tle sporo napięć między nami. Agnieszka mówiła mi, że to jedyne rozwiązanie na nasze problemy, że warto poznać i zrozumieć. Podchodziłem do tego z wielkim dystansem, zanim poznałem, co jest istotą, Fundamentalny Plan, jak to nazywamy, i co trzeba zrobić, by go zastosować w życiu. Powoli zacząłem rozumieć, że Bóg nie zamierza nikogo ograbić, wręcz przeciwnie.
Chrystus powiedział: „Oto stoję u drzwi i pukam. Jeżeli ktoś usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego…” Chrystus jest poza naszym życiem i puka. Potrzebujemy zaprosić Go do swojego życia na pierwsze miejsce. Jaka jest twoja odpowiedź na pukanie?
Narastało we mnie przekonanie, że warto podjąć decyzję – zaprosić Chrystusa, by wszedł i naprawił nasze życie.
Oto przykład modlitwy: „Chrystusie, potrzebuję Cię. Otwieram Ci drzwi mojego życia i zapraszam, abyś wszedł…” (pełny tekst w Fundamentalnym Planie) Czy wyraża ona pragnienia twojego serca? Czy jesteś gotowy skierować ją do Chrystusa?
Przełomową decyzję podjąłem, pamiętam, na skrzyżowaniu w Ustroniu, siedząc w czerwonym Golfie 2, po wielkich napięciach i kłótniach, po trzech paczkach papierosów. Wreszcie powiedziałem z głębi serca „Chrystusie, potrzebuję Cię.”
Św. Jan pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Wszystkim, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi.” Wcześniej była przepaść między nami a Bogiem, teraz Bóg nazywa tych, którzy przyjęli Chrystusa, swoimi dziećmi. Jakie są konsekwencje tych faktów dla marzeń?
Od tamtej chwili wszystko zaczęło się zmieniać. Zobaczyłem wartość, by się rozwijać, mieć wizję, walczyć o coś. Człowiek nabiera jakby wiatru w żagle. Nagle jakbym się obudził. Poparzyłem na moje miasto, Wisłę, i zacząłem marzyć, że się zmieni. Zachciało mi się uczyć, skończyć studia. Podejmowałem coraz to nowe wyzwania. Zostałem prezesem zarządu przedsiębiorstwa prowadzącego jeden z największych hoteli w Wiśle. Aż trafiłem do Rady Miasta i zostałem jej wiceprzewodniczącym.
Wielkim zapleczem jest dla mnie grono przyjaciół ze wspólnoty. Tam jest wzorzec marzeń i wizji, dążenia do wielkich celów. Jest zachęta, by zawsze uciekać do przodu z marzeniami. Pierwowzór pochodzi z wielu wieków wcześniej: „Ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie…” (Św. Paweł, List do Filipian 3).
Św. Jan dalej pisze o konsekwencjach zaproszenia Chrystusa: „Kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia. O tym napisałem do was… abyście wiedzieli, że macie życie wieczne.” Jak skończy się lot, którym jest twoje życie?
…
Jakie znaczenie ma – twoim zdaniem – Fundamentalny Plan dla marzeń? Co byś przekazał czytelnikom artykułu?
…
•
Rafał Skurzok, przedsiębiorca w branży hotelarskiej, od 2008-go roku prezes Zarządu Przedsiębiorstwa Kompol, 2008-2012 prezes Zarządu Wiślańskiej Organizacji Turystycznej, 2014-2018 wiceprzewodniczący Rady Miasta Wisła, obecnie przewodniczący Komisji Finansów Rady Miasta Wisła. Studia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach, magisterium z zarządzania zespołami ludzkimi. Ma żonę i córkę.