Rafał Ślęzak – Bielsko-Biała
Skoro inni mówią o najbardziej ulubionym sposobie spędzania czasu… Dla mnie to czas po wspólnotowym obozie, który przeważnie wraz z żoną prowadzimy od strony organizacyjnej, który jest sporym logistycznym wyzwaniem, gdy jest już po, gdy jedziemy gdzieś na urlop, plaża, chillout… wtedy bierzemy notatki z obozu, wracamy do tego, czego się uczyliśmy, do odkryć, przemyśleń, i sobie o tym we dwoje rozmawiamy, o tym, co nas porusza, co by się marzyło. Czasami udawało się w to wciągać naszych synów, chociaż już są coraz bardziej na wylocie. To tylko tydzień w roku, ale to zdecydowanie najbardziej ulubiony czas.
Chociaż jest też wiele innych wspaniałych „czasów”. Jestem typem człowieka, który, o ile go coś całkowicie nie przerasta, dobrze się czuje w sytuacji, gdzie trzeba ogarnąć wiele skomplikowanych rzeczy równolegle, jednocześnie w naturze mam rozglądanie się za ludźmi, których można by wciągnąć, by zadbali o szczegóły. Wyszedłby z tego pewnie wielki galimatias, gdyby nie ingerencja Boga – tak to widzę – który pewne rzeczy „nadkoordynuje”. Obietnice Boga w Biblii, biorę w stu procentach poważnie, jak chociażby tą, że udziela On mądrości, bo tylko On tak naprawdę jest mądry. Podziwiam Boga, Wielkiego Logistyka, za to, jak wspaniale wszystko koordynuje. A sam od mojego mentora otrzymałem przydomek „Falochron”, więc mam do czego dorastać.
To wspaniałe chwile, gdy mogę współpracować z innymi przy wyzwaniu, jakim jest budowa naszego ośrodka kościelnego w Bielsku-Białej, z Grzegorzem, Sławkiem, Jarkiem, Alkiem i wieloma innymi, dziesiątki godzin negocjacji z firmami lub spotkań wewnętrznych, by niczego nie zaniedbać. Pomimo zapracowania – to, jak udaje się nam współpracować, w jakim stylu, jakie niesamowite więzi, i z jakimi efektami…
No i cel, który nam przyświeca, tworząc COEK. Staramy się o standardy, które pozwolą chociażby robić wydarzenia muzyczne – Bielsko ma tradycję wydarzeń z udziałem osobistości świata muzyki z silnym duchowym przekazem. To mi się mocno marzy. Jak również to, by młode talenty, ujawnione w naszej wspólnocie, wywarły kiedyś silny wpływ na tworzenie muzycznego zaplecza dla ewangelii w naszym kraju.
A jednak jest coś jeszcze wspanialszego. Dane mi było w życiu doświadczyć szczególniej troski, gdy byłem osobą bardzo zagubioną. Chociaż powierzchownie wszystkie potrzeby miałem zaspokojone w stopniu, o którym większość może tylko marzyć, byłem osobą zagubioną. Jednak doświadczyłem ukierunkowania. Nie widzę lepszego porównania, jak obraz Jezusa, który zatroszczył się o uczniów.
To dobry moment, by powiedzieć o moim odniesieniu do Fundamentalnego Planu, czyli istoty chrześcijaństwa.
Gdy myślę o moim poszukiwaniu prawdy o Osobie Chrystusa, to mam wrażenie, że to raczej Bóg szukał mnie, posługując się różnymi osobami. Z mojej strony były narastające potrzeby, zagubienie, paląca niepewność, frustracja. Chociaż otoczenie najczęściej mówiło, że trzeba się do tego przyzwyczaić i zająć nauką, karierą, jednak nie byłem w stanie się tym zadowolić i ciągle szukałem, po różnych chrześcijańskich środowiskach i wydarzeniach.
Pewnego zimowego dnia, przy wejściu do kina Złote Łany w Bielsku-Białej, w którym odbywała się chrześcijańska impreza muzyczna, podszedł do mnie Grzegorz, którego w pierwszej chwili nie rozpoznałem z powodu zimowej czapki. Byłem raz na jakimś kręgu biblijnym w jego domu. Powiedział, bym przyszedł i było to trochę tak, jak Jezus powoływał uczniów.
Po jakimś czasie ujawniłem moje dylematy. Wspólnie czytaliśmy Cztery Prawa Duchowego Życia (Fundamentalny Plan). Podjąłem decyzję, zaprosiłem Chrystusa. Zrozumiałem, że chociaż On mnie szuka i puka do mojego życia, to ja muszę chcieć i otworzyć, dlatego że ufam, inaczej nic się nie zdarzy. Chociaż wcześniej już kilka razy zapraszałem Chrystusa do mojego życia, to teraz z pełną świadomością i determinacją. Bóg znowu posłużył się kimś – tak to widzę – i wprowadził mnie na nową ścieżkę. Powoli frustracje i niepewność zaczęły ustępować miejsca zaufaniu i pewności.
Ludzie często biegną, pozornie mają cel, sens, ale de facto doświadczają zagubienia. Nie ma kto pomóc. Tej osobistej troski i ukierunkowania nie doświadczają. Często nie chcą jej, chcą do wszystkiego dojść samemu, ale zanim dojdą, już koniec życia. To mnie porusza. Chciałbym pomóc, tak jak sam doświadczyłem pomocy. Również w rozmowach z synami. Jak zapytają, co myślę, to daje dużo radości. Nastolatki nie chcą generalnie rozmawiać, a mnie udało się kilka świetnych rozmów z synami.
Potrzeba bycia ukierunkowanym, otoczonym troską. Być gotowym pomóc, jak ktoś pomógł mnie. Działanie długofalowe, 3 lata minimum, albo dłużej. Ale owoce bardzo zachęcające. Prawie niezniszczalne więzi. Nie da się w ten sposób pomóc wielu, tylko kilku, ale gdy tego doświadczą i pójdą za tym wzorem, włącza się funkcja geometryczna, rodzi się pomnażanie.
To są te wspaniałe chwile, gdy ktoś z moich podopiecznych w małej grupie, którą prowadzę, mówi: „Teraz mi ulżyło!” Właśnie odkrył kolejną z zasad Bożego Słowa.
Moje marzenia? By więcej ludzi wyraziło gotowość na takie ukierunkowanie. Marzy mi się, by ponieśli to dalej, nawet po krańce ziemi. Nie ma jeszcze wiatru w żaglach, ale w moich marzeniach już jest. Czuję się bardzo uprzywilejowany, że tak w życiu trafiłem. Bardzo bym chciał, by ten model się upowszechnił.
Patrzcie, tyle już napisałem, a nie dotknąłem jeszcze sfery, której poświęcam relatywnie najwięcej czasu!
Około roku temu, przeglądając Internet, natknąłem się na stronę redagowaną przez pewnego prokuratora w stanie spoczynku. I co widzę? Cytat z Biblii, z Księgi Koheleta 7, 16 „nie bądź przesadnie sprawiedliwym i nie uważaj się za zbyt mądrego”. Hm… Dlaczego amerykański system organów ścigania jest tak, a nie inaczej ukształtowany? Społeczeństwa, które są bliżej Bożego Słowa, mają mądrość również na poziomie legislacyjnym. Wiedzą, co działa, a co jest fikcją.
Inny cytat, z tej samej Księgi Koheleta 8,11, stwierdza, że jedną z przyczyn przestępczości jest to, że wyroków nie wykonuje się zaraz po czynie. Podczas wyprawy do Nowego Jorku, gdy miałem okazję odwiedzić prokuraturę na Manhattanie, a także być na kilku rozprawach sądowych, zobaczyłem i usłyszałem, jak szybko może przebiegać proces. Od czynu do orzekania. Jest to bardzo krótki czas.
To mi się jawi jako cel, do którego warto dążyć. Będąc prokuratorami, działamy w interesie pokrzywdzonych. Istniejemy dla pokrzywdzonych, by chronić przysługujące im dobra prawne (chociaż sprawcom potrzebujemy na równi okazać serce, by było sprawiedliwie i by otrzymali pomoc w wejściu na lepszą ścieżkę). Czy pokrzywdzeni mogą liczyć na sprawne organy ścigania? Czy Polska należy do najbardziej rozwiniętych systemów? Widzę jeszcze wiele do udoskonalenia.
Staram się poruszać po świecie i podpatrywać. Niemcy, Paryż, Czechy, Bruksela … W Niemczech funkcjonuje model silnej, zcentralizowanej i wyspecjalizowanej policji kryminalnej dla dużego obszaru, zamiast wielu mniejszych. Podobnie sprawa ma się w przypadku prokuratury. Wykonawstwem wyroków zajmuje się prokuratura, co powoduje, że przestępca inaczej traktuje prokuratora. Równolegle bliska współpraca z instytucjami pozarządowymi, by pomóc sprawcom, zwłaszcza nastolatkom, wejść na lepszą ścieżkę. W Nowym Jorku, w niektórych departamentach na jednym piętrze pracują prokuratorzy, funkcjonariusze policji i biegli. Jak trzy pasy ruchu. Itd.
Marzy mi się mieć wpływ na to, by organy ścigania w Polsce działały najlepiej na świecie. Chociaż nie ma systemów doskonałych, szybkość, komfort pracy, swoboda decyzji – by na wynik śledztwa nie miały wpływu sprawy nie merytoryczne. Gdy pojawi się człowiek z wizją, mąż stanu, który by się tym przejął, chętnie bym służył pomocą, otwarcie o tym mówił – nie ma we mnie zahamowań, by mówić o tym komukolwiek. Zaszczepianie wizji, przełamywanie stereotypów, przygotowanie rozwiązań …
Do najbardziej ulubionego sposobu spędzania czasu pozostało jeszcze… W międzyczasie pewnie dojdzie wiele spraw. Ale przecież mam ćwiczyć się jako falochron!
•
Rafał Ślęzak, prawnik, Zastępca Prokuratora Rejonowego, studiował prawo na Uniwersytecie Śląskim, szczęśliwy mąż i ojciec dwóch wspaniałych synów. Mieszka w Bielsku-Białej