Ewangeliczny Umysł • Epizod 2

Koronawirus – tożsamość w godzinie próby

Pozwólcie, że podzielę się pewnym wspomnieniem jako ilustracją tematu. Gdy byłem wczesnym nastolatkiem, głowa była pełna marzeń, kim to nie będę i jak połączę karierę kierowcy Formuły 1 z byciem czołowym reżyserem.

Ale że nie dbałem o siebie i w największy mróz chodziłem w cienkiej kurtce, nabawiłem się przewlekłego nieżytu oskrzeli i strasznie kaszlałem. Pamiętam, że szedłem ulicą i myślałem ze smutkiem, że już długo nie pożyję, moje dni są policzone. Zrobiłem się bardzo malutki wobec rzekomych problemów.

Moja samoocena wylądowała bardzo nisko i paraliżowała mnie.

Temat jest szczególnie aktualny dzisiaj, w dobie pandemii. Odpowiedź na pytanie, kim jesteśmy, pozostaje naszą pierwszą i największą potrzebą. Sposób, w jaki odpowiadamy na to pytanie, ma zasadniczy wpływ na nasze samopoczucie i funkcjonowanie. Okoliczności mogą sprawić, że czujemy się bardzo malutcy.

Przyłóżmy do problemu ewangeliczny umysł, e-umysł – umysł Chrystusa, zaprezentowany w bestsellerze wszechczasów, Biblii. Ten unikalny, całkowicie spójny sposób myślenia może być przedstawiony w czterech wątkach: (1) Co Bóg jest gotowy nam dać? (2) Jakie są przeszkody, byśmy to otrzymali? (3) Co Bóg zrobił, by usunąć przeszkody? (4) Co my mamy zrobić, by usunąć przeszkody?

Co Bóg jest gotowy nam dać?

Skoro mamy Wielkanoc, popatrzmy, jak poruszał się w temacie tożsamości Jezus Chrystus, w najbardziej srogich okolicznościach ostatnich godzin przed egzekucją. Jest piątkowe przedpołudnie – dzień, w którym został ukrzyżowany. Skorzystajmy z przekazu Ewangelii według Św. Łukasza:

Zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali przyprowadzić Go przed swoją Radę. Rzekli: «Jeśli Ty jesteś Mesjasz, powiedz nam!» On im odrzekł… «jeśli was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi. Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej». Zawołali wszyscy: «Więc Ty jesteś Synem Bożym?» Odpowiedział im: «Tak. Jestem Nim». A oni zawołali: «Na co nam jeszcze potrzeba świadectwa?» (Ewangelia Łukasza 22)

Co to za sytuacja, którą tutaj mamy? Najwyższa Rada – wielkie, szerokie grono i jeden człowiek przed nim, w więzach. To sposób na pokazanie komuś, gdzie jest jego miejsce. Przeciętny człowiek w tych okolicznościach poczułby się bardzo malutki.

Ale co się tutaj dzieje? Role zostają odwrócone. Członkowie Rady zaczynają. „Czy ty jesteś Mesjaszem?” Jezus mówi: „Jeśli was zapytam, nie dacie mi odpowiedzi.” Kto tu kogo przepytuje? Jezus podkręca atmosferę: „Za chwilę będę siedział po prawicy Boga.” Wprowadza napięcie na najwyższy poziom. Oni mówią: „Czy ty jesteś Synem Bożym?” Czyli Bogiem. Jego odpowiedź jest krótka: „Tak. Jestem Nim.” Jezus zakończył przesłuchanie. Skąd w Nim taka pewność? Bo wiedział, kim jest.

Co to ma wspólnego z nami? Myślę, że każdemu z nas przemknęła nie raz myśl, by być kimś większym, niż to jest możliwe. „Szkoda, że nie jestem bardzo bogaty.” „Szkoda, że nie jestem… profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego.” „Szkoda że nie mam swojej kolumny w New York Times.” W to miejsce można wstawić wszelkie inne marzenie, by kimś być.

Ale to, co powiedział Jezus tamtego dnia do Najwyższej Rady, ilustruje pewną absolutnie niezwykłą prawdę: Możesz być kimś największym ze wszystkich możliwości, ponad twoje najśmielsze wyobrażenia i to dzisiaj. W jaki sposób? Jezus powiedział: „Czy jestem Synem Bożym? Tak, jestem Nim!” Jaki jest nasz odpowiednik? Oto zbitka fraz z bestsellera wszechczasów na ten temat:

Wszystkim tym… którzy Go przyjęli, dał moc, by się stali dziećmi Bożymi. Tym, którzy wierzą w Imię Jego (Ewangelia Jana 1). Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 List Jana 3). Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. (List do Rzymian 8)

Czy można być kimś większym niż dzieckiem Kogoś, kto jest największy? Nie! Czy można stać się nim dzisiaj? Tak. Najlepsze zaspokojenie najgłębszej potrzeby. Jeżeli tak się stanie, i będziemy w głębi ducha wiedzieli, kim jesteśmy, da nam to taką pewność, jaką miał Jezus, gdy odwrócił role. My też odwrócimy role. W najtrudniejszych okolicznościach, jakie przyjdzie nam napotkać, nasza tożsamość, odpowiedź na pytanie, kim jesteśmy, okaże się niezwykłym fundamentem.

Jaka jest przeszkoda, byśmy to otrzymali?

Patrzmy dalej, co działo się z Jezusem w godzinie próby. Sprzed Wysokiej Rady został poprowadzony przed Piłata, później Heroda:

Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni. (Ewangelia Łukasza 23)

Król Herod. Jak podszedł do Jezusa? Trochę jak do równego sobie. Ucieszył się, że Jezusa do niego przysłano. Być może będzie mógł coś dla niego zrobić, a Jezus coś zrobi dla niego. Jakiś cud. „Porozmawiajmy jak równy z równym. Obaj wyrastamy ponad przeciętność. Ponad tłum. Ty jesteś kimś. Ja jestem kimś.”

Herod poszukiwał akceptacji ze strony nieprzeciętnych ludzi. „Ty jesteś niezwykły. Ja też myślę, że jestem niezwykły. Więc poprzyjmy się nawzajem, przyznajmy sobie nawzajem wyróżnienia za osiągnięcia.” Herod był głodny uznania. Jednak Jezus nie dał się wciągnąć w to wzajemne popieranie się. Był od tego całkowicie niezależny. Nie powiedział ani słowa. Był całkowicie ponad. Dlaczego? Bo wiedział, kim jest.

Herod był rozczarowany, że nie otrzymał od Jezusa poparcia. W takim razie pozostało mu jedno: pokazać, że zdanie Jezusa się nie liczy, że Jezus jest nikim. Dlatego poniżył Go.

Herod nie znalazł w Jezusie wzajemnego poparcia, towarzystwa wzajemnej adoracji, ale znalazł je w osobie Piłata. Tego dnia stali się ważnymi dla siebie przyjaciółmi, bo zaspokajali wobec siebie nawzajem potrzebę bycia kimś.

Bóg ma dla nas coś wspaniałego. Największą tożsamość i to dzisiaj – stać się Jego dzieckiem. Jest jednak przeszkoda. Człowiek wybrał swoją drogę, niezależną od Boga. Ma swój własny sposób na odpowiedź na pytanie, kim jest: wzajemne przyjmowanie od siebie chwały, towarzystwo wzajemnej adoracji.

Biblia mówi: „wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (List do Rzymian 3) To nie jest chwilowy kryzys, lecz ogólna linia życia każdego człowieka. Bóg stworzył nas do wspólnoty z Nim, jednak wybraliśmy niezależną drogę życia. W rezultacie wspólnota z Bogiem została zerwana.

Co Bóg zrobił, by usunąć przeszkodę?

Jezus został skonfrontowany z Wysoką Radą, z prokuratorem Piłatem, królem Herodem, ale teraz przyszło mu stanąć przed najtrudniejszym:

 Piłat…  zapytał ich po raz trzeci: «Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć… Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione… Gdy Go wyprowadzili… szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Ewangelia Łkukasza 23)

Jezusowi przyszło teraz stanąć przed najtrudniejszym – przed tłumem. Tłum ma szczególne oddziaływanie, bez porównania większe, niż poprzednie sytuacje. Jeżeli znaczny odsetek społeczeństwa uważa ciebie za szkodnika, którego trzeba usunąć… Nie wszyscy jednak uważali Jezusa za szkodnika, na przykład niektóre kobiety. Jak reagowały? Zawodziły i płakały nad Nim. Czyli co komunikowały? Litujemy się nad Tobą, przegrałeś. Przekaz tłumu był mega miażdżący.

Jednak Jezus… nie lituje się nad sobą. Jest pewny, że idzie właściwą drogą, wbrew całemu światu. Wie, kim jest i jakie jest Jego powołanie. Tak to wyraził jeden z Jego uczniów, Piotr:

„Chrystus… raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić” (1 List Piotra 3). Bóg wyciągnął rękę nad przepaścią, która dzieli nas od Niego, przez posłanie swego Syna, Jezusa Chrystusa, aby umarł za nas, płacąc w ten sposób karę za nasze grzechy.

Co my mamy zrobić, by usunąć przeszkodę?

Żyjemy obecnie w rzeczywistości, która nas szokuje. Nikt się tego nie spodziewał. Co jest nam teraz najbardziej potrzebne, oprócz takich rzeczy, jak rozwiązanie problemów bezpieczeństwa, zdrowotnych, materialnych? Najważniejsza jest odpowiedź na pytanie „kim jestem”. Czy sobie to uświadamiamy, czy nie, to nasza największa potrzeba, jaką posiadamy. Człowiekowi może brakować jedzenia, może brakować zdrowia, ale gdy wie, kim jest…

Może do tej pory uważałeś, uważałaś, że masz dobrą, zadowalającą odpowiedź na pytanie, kim jesteś. Jednak teraz, w godzinie próby, twoja reakcja na okoliczności jest inna, niż reakcja Jezusa, którą zobaczyliśmy we fragmentach Ewangelii Łukasza. Nie czujesz się bezpiecznie, łatwo zburzyć twój spokój, trudno ci funkcjonować.

Jeżeli tak jest, pomyśl: Bóg ofiaruje tobie coś najbardziej niezwykłego, co możesz mieć już dzisiaj. Bóg może dać do twojego serca świadomość i przekonanie, że jesteś kimś takim, że nie można już być większym, w najlepszym położeniu i nikt nigdy ci tego nie zabierze. Być dzieckiem Boga!

Ale najpierw trzeba nim naprawdę się stać, by nie była to tylko gra słów. W Ewangelii Jana czytamy: „Wszystkim tym… którzy Go przyjęli, dał moc, by się stali dziećmi Bożymi. Tym, którzy wierzą w Imię Jego” (Ewangelia Jana 1). Chcąc stać się dzieckiem Boga… nie stanie się to samo. Potrzebujesz zrobić to, o czym Boże Słowo mówi: przyjąć Chrystusa.

Tematu nie załatwi obrzęd, rytuał. Wszystko, co otrzymujemy od Boga, otrzymujemy przez wiarę i tylko przez wiarę. Jak można przyjąć Chrystusa przez wiarę? Chrystus powiedział: „Stoję u drzwi i pukam: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” (Apokalipsa Jana 3)

Chrystus puka do twojego serca w tej chwili. Co możesz zrobić? Możesz zaprosić Go, by wszedł. Można wyrazić to zaproszenie słowami takiej oto modlitwy:

„Chrystusie, potrzebuję Cię! Uznaję swoją grzeszność. Otwieram Ci drzwi mojego życia i przyjmuję Cię, jako swego Zbawiciela i Pana. Dziękuję Ci, że przebaczyłeś moje grzechy, umierając za mnie na krzyżu. Proszę o twoje kierownictwo w moim życiu. Uczyń mnie takim, jakiego mnie pragniesz.”

Jeżeli te słowa wyrażają pragnienie twojego serca, skieruj je osobiście do Chrystusa. To naprawdę twoja największa potrzeba – odpowiedź na pytanie „kim jestem”.

Grzegorz Bednarczyk

Grzegorz Bednarczyk zajmuje się chrześcijańskim nauczaniem we Wspólnocie Posłannictwo w Bielsku Białej, wygłosił ok. 2000 wykładów na temat bestsellera wszechczasów, jakim pozostaje Biblia,  zgłębiając tajniki hermeneutyki, badając teksty w językach oryginalnych (choćby cały List do Rzymian, słowo po słowie), starając się najlepiej przekładać je na język współczesnego człowieka (doktorat w zakresie komunikacji pojęć na KUL), ale przede wszystkim dlatego, że słowa te stały się osobistym doświadczeniem. Więcej artykułów i wykładów na www.coek.pl.

Cytaty za Biblią Tysiąclecia