Kwalifikacje pomnożyciela

Kwalifikacje Pomnożyciela

Jakie są charakterystyczne cechy naszego duchowego nurtu, do których Bóg nas doprowadził? Dobrze jest znać swoją tożsamość.

Jest pewna dziedzina szczególnie warta tego, by się w niej rozwijać, ponieważ ma szczególny wpływ na naszą przyszłość. Tą dziedziną rozwoju są cechy ucznia Chrystusa, inaczej mówiąc, kwalifikacje. Cechy, które czynią mnie bardziej przydatnym dla wypełnienia Wielkiego Posłannictwa Jezusa „Idąc czyńcie uczniów ze wszystkich narodów” (Ewangelia Mateusza 28). Oto pięć głównych kwalifikacji ucznia Chrystusa.

Serce dla Boga

Możemy to zobaczyć w Ewangelii Mateusza 4:

18Gdy /Jezus/ przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał… Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro… 19I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. 20Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. (Mt 4)

Jakich ludzi Jezus powołał na swoich uczniów? Takich, że jak każdemu z nich powiedział „pójdź za mną”, to zostawili wszystko i poszli. Jak długo Jezus przekonywał ich? Jak długo namawiał? Nie było potrzeby. Oni zareagowali oddaniem. Zostawili wszystko ze względu na Boga. Mieli … serce dla Boga.

I to jest pierwsza cecha ucznia Chrystusa: serce dla Boga. Jak ja mogę mieć serce dla Boga? Przez to, że pójdę za tym, do czego Bóg mnie wzywa. Będę gotowy poświęcić coś osobistego, na przykład podczas urlopu będę gotowy poświęcić czas, by się uczyć o Chrystusie. Pojadę na wspólnotowy obóz. Przeciwieństwem byłaby wierność samemu sobie, swoim planom: „Już mam swoje plany.”

Serce dla Boga. Postawiłem tą cechę jako pierwszą wśród cech ucznia Chrystusa, ze względu na przeogromny wpływ, jaki wywieramy na innych ludzi przez swój stopień oddania, poświęcenia dla Chrystusa. Przykład oddania, jaki dajesz, można powiedzieć umownie – to połowa całego twojego wpływu.

Gdy myślę o wpływie, jaki wywarli na mnie moi rodzice, to co było w tym wpływie najważniejsze, co mnie ukształtowało, to było to, że nigdy, ale to nigdy nie przeszło mi przez myśl, że oni mogliby czegoś pożałować dla Chrystusa. Czas, pieniądze, zdrowie, wygoda, osobiste prawa… Nie widziałem ani jednego przypadku, by czegoś pożałowali dla Chrystusa. I to mnie ukształtowało. Sprawiło, że ja też chciałbym niczego nie pożałować.

Ty też wywierasz wpływ, bez słów – twoje oddanie dla Chrystusa. Ten wpływ może być dobry, lub nienajlepszy. Piękne słowa, poglądy? Liczy się to, jakie oddanie Bogu pokazujemy.

Tutaj działa pewien stereotyp, chybione spojrzenie, związane ze stażem w byciu chrześcijaninem, od nawrócenia do Chrystusa. Mówimy o kimś, że jest nowy, bo niedawno zaufał Chrystusowi. Dlatego potrzebuje uczyć się od tych, którzy już są dłużej stażem.

Jednak staż nie ma tu żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, na ile jestem oddany Bogu. Jak mówi Paweł Apostoł w Liście do Galatów 2:

6… jakimi oni dawniej byli, jest dla mnie bez znaczenia; u Boga nie ma względu na osobę (Gal 2)

Inne spojrzenie! Ten oddany Bogu jest zaawansowany, a ten nieoddany będzie początkujący. Czas nie ma znaczenia, liczy się stopień oddania. Jesteśmy wspólnotą chrześcijan, gdzie najważniejsze jest budowanie ludzi na uczniów Chrystusa i wpływ dzieje się przede wszystkim przez wzór oddania. Dlatego u nas normalne jest wielkie oddanie, bo tylko wtedy można mówić o dobrym wpływie na innych. I jak ktoś nawraca się do Chrystusa w naszym środowisku, to wszystko jest dla niego oczywiste: normalne jest wielkie oddanie.

Ale zdarza się że ktoś przychodzi do nas z innego chrześcijańskiego środowiska, gdzie normalne było mniejsze oddanie i jest problem. Może ktoś jest z dłuższym stażem, ale tak naprawdę jest jeszcze bardziej nowy niż ktoś, kto dopiero nawrócił się do Chrystusa, bo nie tylko potrzebuje nauczyć się nowych rzeczy, ale najpierw potrzebuje oduczyć się poprzednich wzorców, jeżeli były to wzorce małego oddania, żeby przypadkiem nie stała się rzecz tragiczna, że ci nowi stażem nauczą się od niego mniejszego oddania.

W czym to nasze oddanie, to nasze serce dla Boga się wyraża? W podejściu do finansów, do ofiarowania, w podejściu do robienia odważnych kroków wiary, w oddaniu więziom z innymi, w otwierania swojego życia i swojego domu, w sposobie traktowania przywództwa.

Więc i ty popatrz na siebie, gdzie jesteś w swoim rozwoju wiary, przez pryzmat swojego oddania. Na ile jesteś nowy, chociaż może stażem już wiele lat, ale z oddaniem, jakbyś dopiero tu wszedł?

Dlaczego to jest ważne? Ponieważ ludzie mają zawsze na siebie wpływ i to jest nieuniknione. Więc jesteśmy odpowiedzialni za to, jak przedstawiamy siebie innym. Jeżeli zasugerujesz komuś coś takiego: „Wielkie oddanie? Poświęcenie? Zobacz, ja jestem we wspólnocie tyle lat i się tym nie przejmuję.” W znaczeniu: „Ty też się nie przejmuj.” Wielka odpowiedzialność. Nie ma sytuacji, w której Jezus mówiłby o czymś z większym oburzeniem, niż taka sytuacja – gorszenie tych małych.

Więc lepiej powiedzieć: „Jestem dopiero na samym początku drogi. Proszę cię, nie ucz się ode mnie, bo nie najlepiej skończysz. Patrz na tych, którzy są najbardziej oddani. Przepraszam, muszę ci to powiedzieć: Nie bierz wzoru za mnie, bo jestem tu nowy, dopiero tu wszedłem, chociaż, jeśli chodzi o czas, kilkadziesiąt lat wcześniej.”

Jednocześnie trzeba mocno podkreślić, że każdy ma prawo być na tyle oddany Bogu, na ile chce i każdy ma być z tym w pełni akceptowany. Ale jednocześnie potrzebujemy mocno stawiać sprawę, kto może być wzorem dla kogo.

Dobry wpływ zaczyna się tam, gdzie jest serce dla Boga. Dobry wpływ zaczyna się w momencie, gdy coś zaczyna ciebie kosztować, w taki czy inny sposób. Jeżeli chcesz budować ludzi na uczniów Chrystusa, ale naśladowanie Chrystusa nic ciebie nie kosztuje,  nie możesz wywrzeć dobrego wpływu, co najwyżej ten nienajlepszy. Więc… odpowiedz Chrystusowi: „Wielkie oddanie? Ja też tak chcę.”

Myślenie perspektywiczne

Druga cecha ucznia Chrystusa. Oto ilustracja autorstwa Pawła Apostoła z 1 Listu do Koryntian 9:

24Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. (1 Kor 9) 

Jaka tu jest cecha? Skupienie na mecie, skupienie na końcu drogi, myślenie perspektywiczne. Na czym polega? Ludzie skłonni są myśleć o krótkich celach, co chcą osiągnąć za kilka miesięcy, lat. Tu kupią samochód, tu się ożenią, a tu zbudują dom. Uczeń Chrystusa myśli, co chce osiągnąć na koniec życia. Coś mu tu w tym przyświeca:

10Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre. (2 Kor 5)

Będzie zapłata. Nie w sensie zbawienia, bo ono jest darem, ale zapłata za to, jak żyliśmy po nawróceniu do Chrystusa, to, jakie decyzje podejmowaliśmy. Tyle otrzymamy w wieczności. Dlatego uczeń Chrystusa myśli o tym, co będzie się wtedy liczyło i odkrywa… dwie rzeczy, które mają wieczną wartość: Słowo Boga i dusza człowieka.

Więc myśli perspektywiczne, ma cel. Myśli, co robić dzisiaj by osiągnąć cel? Potrafi rezygnować z rzeczy, które przeszkadzają. Idzie wąską drogą wytyczoną przez cel. Jak taki sposób myślenia odbije się na naszym stylu życia? Najpierw na tym, o czym lubimy rozmawiać, bo co w sercu, to i na języku. Więc pytanie, na ile to perspektywiczne myślenie jest obecne w moich rozmowach z innymi? Na ile można o tym ze mną porozmawiać?

W czym dalej się wyrazi to perspektywiczne myślenie? W tym, że zaangażujemy się w życie innych ludzi, by łączyć te dwie rzeczy: Słowo Boże i dusze ludzi. I w różne służby, które będą w tym pomagały.

Tu zawsze rodzi się pytanie: „Czy skupienie się na wieczności spowoduje zaniedbanie innych dziedzin życia?” Odpowiedź brzmi „nie”, a bardziej precyzyjna odpowiedź składa się z dwóch części: (1) Jezus obiecał „szukajcie najpierw królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane”. Bóg się zaangażuje, da pomyślność. (2) Możemy wszystkie dziedziny naszego życia skierować w stronę celu. Nie zaniedbywać ich, ale odpowiednio skierować tak, by wspomagały cel. Wykształcenie, praca, dom, miejsce zamieszkania, rodzina, małżeństwo, finanse, osobiste potrzeby – o to wszystko mogę zadbać, ale z nowej perspektywy – mając na uwadze cel życia. Będę starał się, by te dziedziny wspomagały najważniejszy cel. Nie zaniedbam ich, nadam im szczególny sens.

Oto myślenie perspektywiczne. Powiedz Bogu: „ja też tak chcę”.

Gotowość, by się uczyć

Przeczytajmy o zdarzeniu opisanym w Dziejach Apostolskich 19.

8…[Paweł] wszedł do synagogi i odważnie przemawiał przez trzy miesiące rozprawiając i przekonując o królestwie Bożym. 9Gdy jednak niektórzy upierali się w niewierze, bluźniąc wobec ludu przeciw drodze, odłączył się od nich i oddzielił uczniów, i rozprawiał codziennie w szkole Tyrannosa. (Dz 19) 

Jakie problemy mieli niektórzy słuchacze Pawła? To, co mówił, nie podobało się, bo mówił inaczej, niż dotychczas myśleli. Więc się sprzeciwiali. Mieli problemy z tym, by przyjąć coś nowego.

I to jest kolejna generalna cecha ucznia Chrystusa: gotowość, by się uczyć. Dlaczego potrzebujemy uczyć się nowych rzeczy? Chcąc to uchwycić, wyobraźmy sobie po jednej stronie coś, co można nazwać tradycyjnym sposobem myślenia. Popularne w świecie podejście do różnych zagadnień. A na drugim końcu umysł Chrystusa, a więc Jego podejście do różnych rzeczy.

Na przykład: jak uzyskać zbawienie? Tradycyjne podejście: Z uczynków. Trzeba sobie zasłużyć. A co mówi umysł Chrystusa? Zbawienie jest darem. Jest w całości dziełem Boga w człowieku, wyrytym przez Boga na sercu człowieka. Dlatego jest trwałe, to znaczy również nieutracalne. Bo jest trwałym dziełem Boga. Choćby człowieka kroić, czy przypalać, nic tego nie zmieni.

Albo inny przykład: Kościół. Tradycyjne myślenie: budynek, do którego przychodzą ludzie i zostają związani z Bogiem przez różne obrzędy. Już sama obecność wystarcza. Umysł Chrystusa: Kościół to zbiór ludzi, których łączą najgłębsze więzi, jak cząstki jednego ciała. Najważniejsza jest tu grupa uczniów, jakiej wzór pokazał Jezus. Dwa ekstrema: sposób myślenia świata i umysł Chrystusa.

A co jest pośrodku? Pośrodku jest tradycyjny sposób myślenia w środowiskach ewangelicznych. Zbiór najróżniejszych poglądów, często gdzieś w połowie drogi.

Zbawienie? Nie z uczynków, absolutnie. Ale jak nie będziesz się pilnował, to możesz je stracić. Co na jedno wychodzi z dobrymi uczynkami. Kościół? Nie obrzędy i sakramenty. Nie! Trzeba Słuchać słowa Bożego i starać się zmienić swoje życie. Wzniosłe nabożeństwa, płomienne kazania, kiwanie się na boki z rękami do góry. No i grupy o specyficznych poglądach walczące o rację. „Ja uważam tak, a ja uważam siak.”

Bez głębokich osobistych więzi, dzięki którym jedni budują drugich. Bez osobistego poczucia odpowiedzialności, jedni przed drugimi, według wzoru, jaki zostawił Jezus.   Gdzieś pośrodku, między tradycją w świecie i umysłem Chrystusa.

Dlaczego potrzebna jest gotowość, by się uczyć nowych rzeczy? Dlatego że pełna dojrzałość i satysfakcja jest tam, gdzie umysł Chrystusa. Jeżeli kolejne pokolenia chrześcijan nie będą miały postawy uczenia się nowych rzeczy w kierunku umysłu Chrystusa, szybko cały ruch wróci do ewangelicznej tradycji, gdzieś po środku między światem a umysłem Chrystusa i cały trud tworzenia środowiska bliżej umysłu Chrystusa zostanie zmarnowany. Znowu będzie trzeba zaczynać od początku.

Chrześcijanie będą mieli niezwykłe odkrycia, wręcz epokowe. Na przykład: po co małe grupy uczniów, skoro można spotkać się w dużej grupie? Jaka oszczędność czasu i wysiłku.

Po co angażować się w budowanie uczniów, prowadzenie grup, otwieranie swoich domów, jak można przyjść raz w tygodniu na godzinkę, posłuchać mądrych wywodów, pokiwać się na boki z rękami do góry, wypowiedzieć kilka modlitw – poematów, przekazać sobie znak serduszka, brzdęknąć monetą o tacę. Jaka oszczędność czasu i pieniędzy. Hurra! I całe dziesiątki lat wysiłku, by było inaczej, bliżej umysłu Chrystusa – zmarnowane.

Dlatego właśnie potrzebujemy gotowości uczenia się nowych rzeczy, uczenia się umysłu Chrystusa i nie powracania do starego myślenia. Czy każdy chrześcijanin musi być czyimś uczniem? To zależy, na ile chce się rozwijać. Jeżeli zamierza zadowolić się staniem w miejscu, lub wręcz cofaniem się, to nie musi być uczniem. Ale jeżeli chce najlepiej przygotować się do wieczności, wzrastać i pomnażać dla chwały Boga, nie ma innej drogi.

Istotną cechą jest pragnienie uczenia się, bycia czyimś uczniem, widzenie siebie w pozycji ucznia. Co najbardziej przeszkadza? Sporą przeszkodą jest przyjęcie innego wzoru chrześcijaństwa, bez pójścia za kimś, by przejąć jego wzór życia. Jednak warto zmienić podejście na pełne wiary oczekiwanie, że Bóg postawi na mojej drodze ludzi, którzy będą dobrym wzorem i mnie poprowadzą. Bóg odpowie na takie zaufanie, postawi takich ludzi, specjalnie ich do tego powoła.

Więc powiedz Bogu: „ja też tak chcę”.

Gotowość na przyjaźń

Kolejna cecha ucznia Chrystusa, przeczytajmy o niej w Ewangelii Jana 1

38Jezus… ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz? 39Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego… (J 1) 

Co Jezus zrobił? Zaprosił potencjalnych uczniów do swego domu, tak zaczęła się ich przyjaźń. Czwartą generalną cechą ucznia Chrystusa jest… gotowość na przyjaźń. Przyjaźń, o którą tutaj chodzi, ma parę istotny cech. Po pierwsze, nastawiona jest na budowanie drugiego człowieka, na jego rozwój. Więc z jednej strony mamy kogoś, kto poświęca swoje życie, by zbudować kogoś, a z drugiej jest pragnienie, by z tego skorzystać.

Po drugie, taka przyjaźń polegała na „otwarciu” swojego życia.  Jezus otworzył przed potencjalnymi uczniami swój dom i jest symbol otwarcia swojego życia dla podopiecznych. Ale to samo otwarcie potrzebne jest po stronie uczniów. Jeżeli jest postawa ukrywania swojego życia przed drugim człowiekiem, to nie ma szans na przyjaźń. Jak rozwinąć się w otwartości niezbędnej dla przyjaźni?

7Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. (1 J 1)

Nasza zdolność do przyjaźni zależy od tego, jak wygląda nasza przyjaźń z Bogiem. Otwartość wobec Boga daje otwartość wobec innych ludzi. Jeżeli chodzimy w światłości, to znaczy, jeżeli jesteśmy szczerzy wobec Boga, będziemy gotowi na otwartość wobec ludzi. Jeżeli więc dostrzegasz problemy w budowaniu więzi z ludźmi, więzi przyjaźni, rozwiązanie polega na budowaniu przyjaźni z Chrystusem. Wszystko zaczyna się od zaufania Jemu.

Dlaczego warto zadbać o taką przyjaźń, o której tu mówimy? Bo więzi powstałe na takich fundamentach są tak satysfakcjonujące i wypełniające, że nie trzeba już niczego innego, by wspólnota chrześcijan trwała i miała się dobrze.

Te więzi są tak wypełniające, że nawet nie ma specjalnie miejsca na inne rzeczy. Ale gdy we wspólnocie stracimy tą jakość więzi, nagle potrzebne jest coś, co ją zrekompensuje. Będą potrzebne różne gadżety. Będziemy szukać przeżyć w muzyce, będziemy podnosić ręce i kiwać się na boki, będziemy wymyślać różne teorie i będziemy się o nie spierali. By wypełnić czymś nasze relacje.

Ale jest coś lepszego. Więzi przyjaźni według wzoru, jaki pokazał Jezus. Te więzi są największą siłą, która nas scala, dzięki nim jesteśmy zdolni, jak się okazuje, czynić wielkie rzeczy, zaskakująco wielkie dla wielu. Ludzie pytają „skąd u was tyle entuzjazmu”, że ludziom się chce tak angażować? Tajemnica leży w rodzaju więzi, jakie nas łączą, których się uczymy, a są to więzi przyjaźni z silnym akcentem na budowanie jedni drugich.

Jeszcze raz! Autentyczne nastawienie na budowanie drugiego człowieka, osobiste poświęcanie się dla jego rozwoju, zbuduje największy autorytet, jaki istnieje i najsilniejsze więzi, jakie istnieją między ludźmi. Nic więc dziwnego, że Jezus Chrystus przewidział ten właśnie rodzaj więzi dla największego ruchu w historii, gdy wyraził to słowami „idąc czyńcie uczniów ze wszystkich narodów”. Do tego polecenia podpiął swój osobisty wzór, w jaki sposób traktował swoich uczniów. To były tak silnie więzi, że, jak może pamiętamy z Ewangelii Jana, gdy Piotr apostoł, po zmartwychwstaniu Jezusa zorientował się, że to On sam, Chrystus, stoi na brzegu, w tej sekundzie wskoczył do wody i popłynął w pław, by być z Nim.

Ale ten sam rodzaj więzi jest możliwy wśród nas, gdy w podobny sposób poświęcamy swoje życie, by budować jedni drugich. Więzi w małej grupie będą tak silne, że przyjęty slogan staje się rzeczywistością: „Mała grupa uczniów Chrystusa? Zostawiam wszystko i lecę.”

Dlatego i ty zmień swoje podejście. Gotowość na przyjaźń? Ja też tak chcę.

Opieranie się na Duchu Świętym

Przed nami piąta, ostatnia cecha ucznia Chrystusa, z tych największych. Przeczytajmy o niej w Dziejach Apostolskich 4:

5…zebrali się ich przełożeni i starsi, i uczeni w Jerozolimie: 6arcykapłan Annasz, Kajfasz, Jan, Aleksander i ilu ich było z rodu arcykapłańskiego. 7Postawili ich w środku i pytali: Czyją mocą albo w czyim imieniu uczyniliście to? 8Wtedy Piotr napełniony Duchem Świętym powiedział do nich : Przełożeni ludu i starsi!… (Dz 4)

Niezwykłe spotkanie. Stoją naprzeciw siebie dwie grupy. Po jednej stronie cała religijna wierchuszka narodu, wszyscy najważniejsi religijni przywódcy. Po drugiej stronie dwaj uczniowie Jezusa, liderzy nowego duchowego ruchu, który szedł już w tysiące. Skąd się wzięli? Z małej grupy uczniów Jezusa. Tam się wszystkiego nauczyli. Szkoła, jaką otrzymali w trzy lata u boku Jezusa, uczyniła ich w jakiś sposób wybitnymi.

Ale, zobaczmy, co się dziej? Mimo, że Piotr i Jan wyszli spod najlepszego Mentora w historii, ich tajemnica leżała jeszcze w czymś innym. Byli … napełnieni Duchem Świętym. Nie opierali się na sobie, lecz na Duchu Świętym, na Jego prowadzeniu i przekonywaniu.

I to jest piąta cecha ucznia, z tych najważniejszych: opieranie się na Duchu Świętym. Inaczej mówiąc, oni nie wymądrzali się sami, ale liczyli na prowadzenie Ducha Świętego. Bo jak ktoś był pilnym uczniem, w dobrej małej grupie uczniów Chrystusa, to dobrze zna Boże zasady i ma rozwiązanie na każdy problem. Jednak… to nikogo nie zwalnia z tego, co jest tu najważniejsze: by opierać się na Duchu, na Jego prowadzeniu, przekonywaniu ludzi.

Ale w czym leży problem? W tym, że człowiek ma opieranie się na sobie wpisane w naturę. Więc jeżeli ktoś ma teraz podejść po nowemu – opierać się na Duchu, potrzebuje nauczyć się pewnej lekcji, mianowicie – przeżyć głębokie zniechęcenie samym sobą. Potrzebuje mieć wręcz obrzydzenie do opierania się na sobie.

Przeżył to, jak wiemy Piotr Apostoł, który w pewnym momencie był tak pewny swoich możliwości jako już prawie absolwent szkoły Jezusa, wychodzący spod najlepszego Mentora, że powiedział: „choćby wszyscy Ciebie opuścili, ja nigdy”. Ale później, jak wiemy, przeżył głębokie rozczarowanie sobą, gdy wyparł się znajomości z Jezusem. Gdy kogut zapiał trzy razy, głęboko nad sobą zapłakał.

To jest doświadczenie, przez które potrzebuje przejść każdy uczeń Chrystusa. Głębokie zniechęcenie sobą, wręcz obrzydzenie do opierania się na sobie, po to, by wreszcie naprawdę oprzeć się na Duchu Świętym. Z tego wyłoni się coś pięknego: człowiek na 100% zaangażowany, działający, ale jednocześnie na 100% ufający Bogu, opierający się na prowadzeniu Ducha Świętego, pozwalający, by Duch Święty go używał. Bo to przecież On, Duch Święty, ma przyciągać ludzi do Chrystusa i tylko On może sprawić, że ludzie będą słuchali tego, co mówimy.

I ty odpowiedz Bogu: Ja też tak chcę.

Zanim coś wielkiego się zdarzy

 

Czego więc Bóg nas uczy? Potrzebujemy uznać to, że zanim jakieś ważne rzeczy zdarzą się w naszym życiu, potrzebujemy zdobyć kwalifikacje. Ktoś może mieć marzenia, że coś ważnego zdarzy się w jego życiu, że Bóg coś zrobi, powierzy ludzi pod opiekę. Najpierw potrzebujemy zatroszczyć się o kwalifikacje. Dlatego właściwą modlitwą jest: „Boże, zmień mnie, abyś mógł mnie użyć.”

Więc i ty… zdobądź kwalifikacje.