Bartłomiej Bertoldi – Bielsko-Biała
Gdy w kinie przygasają światła i rozpoczyna się seans, wchodzę w stan najwyższej ekscytacji, bo oto wkraczam w świat moich marzeń. Najlepiej jeśli jest to podróż, która zaskakuje, jest to opowieść nieoczywista, jest to ulepiana z kawałków budowla finalnie tworząca zachwycającą konstrukcję dzięki genialnym mistrzom.
Film zawsze był marzeniem. Pracowałem przy różnych profesjonalnych produkcjach, m. in. jako asystent reżysera w filmie „Kapitan Conrad”, jako aktor (epizod w „Czterdziestolatku. 20 lat później” oraz filmach „Magnat” i „Modrzejewska”), jako scenarzysta odcinków court-show „Sąd rodzinny” oraz na scenie amatorskiej, parę filmów krótkometrażowych, „A dłoń twa jak alabaster…” – nagroda na Ogólnopolskiej Konfrontacji Filmów Amatorskich.
Film moich marzeń zawsze miał czemuś służyć. Dać rozrywkę, inspirować, zachwycić. Zmienić świat? Jak najbardziej! Gdy poruszam się wśród ludzi, widzę tu i ówdzie strach w oczach tych, którzy są bezradni wobec świata pełnego zbyt dużych wymogów, z poczuciem winy, że nie sprostali, nie wiedzących, co zrobić, skrzywdzonych przez tak zwany „los”, ale też często przez wybory innych ludzi, gdy widzę czasami i łzy, to mnie szczególnie porusza.
Po drugiej stronie ci, którzy maja władzę na różnych poziomach poprzez prawodawstwo lub inne sposoby oddziaływania. Myślę, że czasami zbyt łatwo przychodzi narzucanie norm, które obciążają innych różnymi koniecznościami często niepotrzebnymi.
Zrzucanie na ludzi coraz to innych wymogów zabiera im kolejny kawałek życia. Jest tego zdecydowanie nadmiernie! Niszczone są lub nie mogą się wytworzyć właściwe relacje międzyludzkie, brakuje poczucia bezpieczeństwa i zwyczajnej radości. Nie musi tak być. Świat może być bardziej przyjaznym miejscem. Trzeba tylko nadać odpowiedni kierunek – pozycję władz wykorzystać do tego, by zdejmować z ludzi obowiązki, a nie dokładać kolejne. By ich odciążyć i czynić bardziej wolnymi.
To mnie chwyta za serce i chciałbym coś z tym zrobić. Na dwa sposoby:
Pierwszy z nich to publicystyka, wpływanie na decydentów, przez telewizyjny reportaż, a nawet film.
Drugim sposobem jest tworzenie środowisk, które byłyby azylem dla ludzi przytłoczonych, w których byłoby „luźniej”, gdzie takie osoby otrzymałyby nadzieję, doświadczyłyby wolności, poczucia godności i przyjaźni, zadowolenie z siebie. Gdzie zostałby im pokazany ich prawdziwy obraz siebie, oparty na wierze w Chrystusa. Takim środowiskiem mogłaby być chrześcijańska wspólnota, jak ta, w którą wraz z żoną się angażujemy. Chcielibyśmy się do tego jak najbardziej przyczynić.
Skąd u mnie takie przekonania? Tu powiem o moim osobistym odniesieniu do Fundamentalnego Planu, czyli istoty chrześcijaństwa, i jak się ono zrodziło.
Pewnego dnia, jako reporter Rada Delta w Bielsku-Białej, poszedłem zrobić wywiad z jednym z pastorów o jego kościele. Pastor powiedział, że to dosyć nudne, mówić o jego kościele, ale czy słyszałem o Czterech Prawach Duchowego Życia (Fundamentalny Plan). Wewnętrznie ucieszyłem się, bo moje życie w tamtym czasie, to był jeden wielki niepokój. Byłem zaintrygowany, co usłyszę. Wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się o potrzebie przyjęcia Chrystusa przez zaproszenie Go do swojego życia, jako wyraz zaufania. Pół roku później przyjąłem zaproszenie na krąg biblijny, by poznawać Ewangelię Św. Marka. Ze spotkania na spotkanie coraz bardziej rozumiałem i przeżywałem istotę. Pamiętam, że po dziewiątym spotkaniu już wiedziałem i czułem, jaka decyzja jest potrzebna z mojej strony. Jest opisana w Fundamentalnym Planie. Tą decyzję podjąłem. Pierwszym skutkiem było to, że ustąpił niepokój. Na kolejnym spotkaniu nie byłem w stanie ukryć przemiany, nie mogłem nie nucić radośnie pod nosem. Zaczęło się coś nowego. Zacząłem inaczej marzyć, bardziej przez wiarę.
Obecnie moje marzenia przysypane są potężną górą życiowych realiów. Pracuję jako kierownik projektu, dyrektor ds. realizacji projektów, prokurent, ponaglacz, cerber… Moim głównym zadaniem jest konsolidacja współdziałania firm realizujących kontrakty na wykonanie systemów zarządzania ruchem na kilku budowach dróg w Polsce z pozycji lidera konsorcjum. Są to dla mnie niemałe wyzwania, ale można by przecież patrzyć na nie jako na dobre przygotowanie do spełnienia marzeń.
Na dzisiaj powyższe marzenia mogą wydać się absurdalne, ale dzięki artykułowaniu ich staję się bardziej wrażliwy na wyłapywanie okoliczności, które mogą doprowadzić do tego, że kiedyś marzenia przestaną być nieziszczalne. Okazuje się, że dwa sposoby wpływu, o których wspomniałem, można połączyć. Obecnie próbujemy wymyśleć, jak wyprodukować parę materiałów filmowych w ramach rodzącej się w naszej wspólnocie służby Etiudy TV.
Więc ufam Wszechmocnemu Bogu, który niemożliwe czyni możliwym. Może kiedyś spotkamy się po dwóch stronach ekranu?!
Bartłomiej Bertoldi, Prokurent w firmie APM PRO, Dyrektor ds. Realizacji Projektów. Studiował na Wydziale Produkcji Filmowej i Telewizyjnej PWSFTViT w Łodzi. Studiował teologię w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie. Razem z żoną Eweliną angażują się w chrześcijańską Wspólnotę „Posłannictwo” w Bielsku-Białej. Mają dwie córki.