Nadprzyrodzone zaplecze

Nadprzyrodzone zaplecze

Jakie są charakterystyczne cechy naszego duchowego nurtu, do których Bóg nas doprowadził? Dobrze jest znać swoją tożsamość.

Grupa chłopców grała na podwórku w piłkę. Ich idolami byli wielcy piłkarze, piłka była ich pasją. Mieli jednak problem – nie mieli piłki. Rolę piłki pełniła puszka po konserwie, którą kopali zawzięcie po kałużach i wertepach.

Nieopodal podwórka zatrzymał się samochód. Kierowca przypatrywał się przez dłuższą chwilę. Wreszcie wysiadł z samochodu i podszedł do chłopców. „Czemu kopiecie puszkę?” „Bo nie mamy piłki”. Mężczyzna postanowił rozwiązać problem. Ale zrobił to po swojemu, bo był jednym z najskuteczniejszych ludzi. Wkrótce w miejscu tego podwórka powstało wspaniałe boisko z zieloną murawą i trybunami. Stowarzyszenie, które w tym celu założył, stworzyło wiele takich boisk w całym kraju.

Można iść do sklepu i kupić piłkę, ale pewni ludzie tak nie potrafią.

Największy potencjał

Co to ma wspólnego z Biblią?

15 Dawid poczuł pragnienie i rzekł: «Kto mi da się napić wody z betlejemskiej studni…?» 16 Przedarli się wtedy ci trzej bohaterowie przez obóz filistyński i zaczerpnęli wody ze studni betlejemskiej, która jest przy bramie. Zabrali ją z sobą i przynieśli Dawidowi. On jednak pić jej nie chciał, lecz wylał ją w ofierze dla Pana. (2 Księga Samuela 23)

Ta historia pokazuje, co się dzieje, gdy ufamy Bogu i bierzemy się za zaspokojenie potrzeb. Najprostsza potrzeba, jaka może być – komuś chce się pić. Ale co się dzieje, gdy ufamy Bogu? Ujawnia się ogromny potencjał możliwości, zasobów, pragnień, chęci działania, poświęcenia.

Gdy zajmujemy się sprawami ducha, Wielkim Posłannictwem Jezusa, to generuje wiele przyziemnych potrzeb. Możemy je nazwać potrzebami zaplecza. Trzeba się gdzieś spotkać, na czymś usiąść, coś zjeść i się czegoś napić, coś na czymś zapisać, coś wydrukować, gdzieś pojechać, wejść na jakąś scenę, powiedzieć tak, by było słychać… i widać… i tak dalej i dalej… pójść do łazienki, powiesić na czymś płaszcz… gdzieś zaparkować… To są potrzeby zaplecza, które muszą być też zaspokojone.

Przez historię z Dawidem Bóg pokazuje nam, jaki potencjał drzemie w nas, ludziach, którzy ufają Bogu, gdy zabieramy się za zaspokojenie potrzeb. Inną historię możemy znaleźć w Dziejach Apostolskich 6

2 «Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły» – powiedziało Dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów. 3 «Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości! Im zlecimy to zadanie. 4 My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa». 5 Spodobały się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii… 7 A słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jerozolimie. (Dzieje Apostolskie 6)

Rzecz działa się w pierwszej chrześcijańskiej wspólnocie w Jerozolimie, ujawniła się potrzeba. I co się stało w przypadku tamtych ludzi, którzy ufali Bogu? Ujawnił się ogromny potencjał, który drzemał wśród nich. Powołano siedmiu diakonów, by zadbali o zaplecze. Okazało się, że mogą to zrobić wspaniale, nie gorzej niż apostołowie.

Uwolnienie 

I stało się możliwe coś bardzo ważnego. Można było uwolnić apostołów od pewnych spraw zaplecza, bo oni byli najlepsi w duchowych sprawach i teraz mogli lepiej zatroszczyć się o sprawy ducha. Można było wszystko zrównoważyć tak, by z tych, którzy potrafią najlepiej dbać o sprawy ducha, zdjąć pewne sprawy zaplecza, którymi mogą się zająć inni, do tego właśnie obdarowani. Dzięki zastosowaniu tej zasady we wspólnocie w Jerozolimie  stało się możliwe dalsze pomnażanie uczniów Chrystusa i dalszy wzrost.

Wśród nas występuje ten sam problem i ta sama potrzeba, by odciążać zajmujących się sprawami ducha, tych, którzy robią to najlepiej, od spraw zaplecza, które ogarną ci szczególnie do tego obdarowani. Oni to zrobią najlepiej. By stworzyć doskonałą harmonię między pomnażaniem i zapleczem. To wielkie wyzwanie przed nami i wielki cel.

Przywilej i satysfakcja

Następna ważna prawda: Chociaż słowo zaplecze może sugerować, że coś jest drugorzędne, to jednak nie jest. Popatrzmy na inny jeszcze przykład.

3 I powiedzieli mi: Ci … którzy w tamtejszym okręgu uniknęli uprowadzenia, znajdują się w wielkiej biedzie i pohańbieniu; mur Jerozolimy jest zburzony, a bramy jej są ogniem spalone. 4 I oto, gdy to usłyszałem, usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem… (Księga Nehemiasza 1)

Nehemiasz opisuje, jak zaangażował się w pewne sprawy związane z materią, dotyczące Jerozolimy. To też były sporawy zaplecza. Ale co się z nim działo, gdy się w te sprawy zaangażował? Jak to przeżywał? Nehemiasz płakał. Dlaczego płakał? Ponieważ tak bardzo się przejął, tak bardzo chciał pomóc. Tak było to dla niego osobiście ważne.

O czym to świadczy? To pokazuje rangę, jaką posiada służba w imieniu Jezusa, również ta dotycząca zaplecza dla duchowych spraw. Jak ważną jest rzeczą i jakich dostarcza emocji. Dlaczego? Bo jest częścią osobistego powołania, dla którego Bóg każdego z nas stworzył i do którego przeznaczył. Angażując się w to, jestem w samym centrum najważniejszej sprawy, największego powołania, jakie może być, danego przez największą Osobę.

Można to przyrównać do lotu w kosmos. Jedni są kosmonautami, ale ci w centrum sterowania przeżywają to na równi z nimi. Są częścią tej samej misji. Tym bardziej my, czy to w pomnażaniu, czy w zapleczu.

Człowiek, który podjechał pod podwórko, na którym chłopcy kopali puszkę, tak się przejął, że uczynił to misją swojego życia i pasją. O ileż bardziej my, gdy mamy okazję zaangażować się, czy to w pomnażanie, czy w zaplecze. Towarzyszy temu najwyższa satysfakcja.

I na odwrót. Chrześcijanin, który prowadzi swoje życie z dala od tego powołania, rezygnuje, bo ma jakieś niby powody, bo ktoś mu sprawił przykrość, coś poszło nie tak, jak chciał, albo po prostu zachłysnął się innymi osiągnięciami w życiu i koniec końców nie angażuje się w Boże sprawy, też może doświadczać jakiejś satysfakcji z tego, co robi, gdzieś tam się realizuje po swojemu, ale trzeba powiedzieć, że chociaż niektórym udaje się być w miarę spełnionymi w dziedzinie zawodowej, twórczej, to wielu innych doświadcza jednak trywialności, często poczucia bezsensu. A tutaj czeka coś z najwyższych lotów, z najwyższej satysfakcji – bycie cząstką tej najważniejszej misji i posłannictwa, jakie daje Jezus mówiąc: Idąc czyńcie uczniów.

Sprawa Chrystusa, chociaż jest największa, często znajduje się w pohańbieniu, bo ci, którzy zostali powołani, obrazili się i poszli robić coś innego. Ale to nie zmienia faktu, że jest to największa sprawa, więc możesz zaufać wszechmocnemu Bogu i przy odrobinie potrzebnej pokory powrócić na ścieżkę.

Ta wielka dziedzina naszego życia – służba w imieniu Chrystusa – jest naszym przywilejem, nie obowiązkiem. Bóg mógłby wszystko zrobić bez nas, my jednak nie chcemy pozbawić się udziału w tym i ogromnej satysfakcji, która za tym idzie.

Wspaniałe uporządkowanie

Gdy patrzymy na przykłady w Biblii, przykłady Jezusa, Dawida, Salomona, apostołów i innych, możemy zobaczyć kolejną rzecz: uporządkowanie, nierzadko wspaniałe uporządkowanie. Mistrzem nad mistrzami był Salomon, ale wiemy przecież, że jego mądrość była nadprzyrodzona, pochodząca od Boga. Zobaczmy, jaki plan powstał w głowie Salomona:

23 Salomon miał pięciuset pięćdziesięciu wyższych urzędników zarządzających pracami. Oni to nadzorowali lud wykonujący pracę.  (1 Księga Królewska 9)

To tylko wierzchołek góry lodowej. Patrzmy, co się działo niżej.

16 Policzył… Salomon wszystkich mężczyzn obcoplemieńców, zamieszkałych w ziemi Izraela… Znalazło się ich sto pięćdziesiąt trzy tysiące sześciuset. 17 Siedemdziesiąt tysięcy z nich przeznaczył do dźwigania, osiemdziesiąt tysięcy do wydobywania kamienia w górach, a trzy tysiące sześciuset na kierowników, aby dopilnowali pracy ludu. (2 Krn 2)

Oto jeden z sektorów. Salomon potrafił zaangażować cały potencjał, co do jednego człowieka (gdyby u nas przyszło na prace wolontariuszy pięćdziesiąt tysięcy ludzi), jest wiele wzmianek o uporządkowaniu, o rozmaitych rolach, jakie były do spełnienia. Każdy miał swoje miejsce.

Gdy więc pojawia się w nas ten wielki entuzjazm dla Boga, trzeba go uporządkować, by przypadkiem nie został zmarnowany, by każdy miał swoją rolę do spełnienia.

Potrzebne służby

Jest wiele praktycznych rzeczy, które potrzebujemy zapewnić, by było materialne środowisko do budowania uczniów, zaplecze pomnażania. W naszej wspólnocie mówimy o  s ł u ż b a c h  ogarniających konkretne sfery potrzeb. Tych służb jest w naszej wspólnocie kilkadziesiąt, są aktualnie pogrupowane w pięć dziedzin.

  • Tworzenie ośrodka.
  • Funkcjonowanie ośrodka.
  • Zaplecze duchowego pomnażania.
  • Nowy teren.
  • Służby autonomiczne.

Służby podległe zespołowi przywódczemu, jest ich ok. 70 i służby autonomiczne, jest ich ok. 20. Służby autonomiczne to służby, które dobrze sobie radzą same i nie trzeba ich uszczęśliwiać nadopiekuńczością ze strony zespołu przywódczego, poza ogólną troską i zachętą do trzymania się celu.

To nasz plan służb. Można go zobaczyć na naszej stronie internetowej pod przyciskiem Projekty. Służby podzielone są na zadania. Ten plan ma pomóc ogarnąć wszystkie potrzeby i pomóc każdemu z nas odkryć swoje miejsce.

Najwyższy wzór

Czas popatrzyć na najwyższy wzór, na przykład samego Jezusa.

8 Jezus posłał Piotra i Jana z poleceniem: Idźcie i przygotujcie nam Paschę, byśmy mogli ją spożyć. 9 Oni Go zapytali: Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali? 10 Odpowiedział im: Oto gdy wejdziecie do miasta, spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie, 11 i powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta cię: Gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? 12 On wskaże wam salę dużą, usłaną; tam przygotujecie. 13 Oni poszli, znaleźli tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę. (Ewangelia Łukasza 22)

Jezus dał swoim uczniom zadanie przygotowania odpowiedniego miejsca na spotkanie. Uczniowie zapytali, jak mają to zrobić. Jezus pokazał im, jak On takie rzeczy robi.

Gdybyśmy mieli scharakteryzować, jak On to robił, jak byśmy nazwali Jego podejście? Podejście przez wiarę? To coś więcej, niż zwykłe załatwianie spraw. Raczej liczenie na to, że Bóg poprowadzi, wpłynie na okoliczności. Jezus pokazał, że takie praktyczne rzeczy również można robić przez wiarę, opierając się na Bogu, czerpiąc od niego mądrość, licząc, że Bóg ma w tym wszystkim swój plan i dlatego będzie wpływał na okoliczności. Chociaż materialne zaplecze, jednak nadprzyrodzone działanie Boga.

Dlatego możemy nazwać tą dziedzinę nadprzyrodzonym zapleczem. W naszej historii tworzenia zaplecza, tworzenia naszego ośrodka, mamy mnóstwo doświadczeń nadprzyrodzonego działania Boga, Jego prowadzenia i ciągle na to liczymy. Ciągle podziwiamy, co Bóg czyni, można by opowiedzieć wiele historii, na przykład doskonałego prowadzenia w czasie, gdy pewne rzeczy parę tygodni później byłyby już całkiem niemożliwe. Także to, jak Bóg porusza serca ludzi, by uczynić coś możliwym. To prawdziwa strefa wiary i nadprzyrodzone zaplecze.

Nadprzyrodzona moc

Jest jeszcze jeden aspekt, w którym zaplecze dla pomnażania to nadprzyrodzone zaplecze.

14 A duch podniósł mnie i zabrał. I poszedłem zgorzkniały, z podnieceniem w duszy, a mocna ręka Pańska spoczywała nade mną. 15 Przybyłem do zesłańców, do Tell-Abib, osiedlonych nad rzeką Kebar, (tam gdzie oni mieszkali), i w osłupieniu pozostawałem tam przez siedem dni wśród nich. (Księga Ezechiea 3)

Jaki problem miał prorok Ezechiel? Widzimy, że w tamtym momencie bardzo kiepsko trzymał się psychicznie. Dzisiaj byśmy powiedzieli kolokwialnie, że psychika mu siadła. Ma wykonać ważne zadanie wobec ludzi, ale co się z nim dzieje? Jest zgorzkniały, pobudzony, w sensie przykrego napięcia, wszystko go straszliwie męczy. Później popada w osłupienie, rodzaj letargu. Nic mu się nie chce.

Czy to coś wam przypomina? Czy są takie dni, że macie wszystkiego dość, gdy człowiek tak opada z sił, że zrobienie prostej czynności napełnia go niechęcią? A wyzwania nie zwalniają. Do tego fakt, że wielu łączy pracę z zawodową ze służbą w naszej wspólnocie. „Boże, nie mam już siły!” Jak Ezechiel sobie z tym poradzi?

23 Wstałem więc i poszedłem na równinę, a oto była tam chwała Pańska, taka jak chwała, którą widziałem nad rzeką Kebar. I upadłem na twarz. 24 Wstąpił jednak we mnie duch i postawił mnie na nogi… (Księga Ezechiela 3)

Bóg posłał swoją moc, postawił na nogi. Tej lekcji potrzebuje nauczyć się każdy, kim Bóg ma się posłużyć. Potrzebuje nauczyć się robić wszystko, opierając się na mocy Boga. Potrzebuje poznać różnicę: bez mocy Boga i gdy Bóg napełni mocą. Czyż nie stąd bierze się ten cały entuzjazm w nas i to, że, jak mówi Boże Słowo w Psalmie 103:

5 On twoje dni nasyca dobrami: odnawia się młodość twoja jak orła. (Psalm 103)

Nadprzyrodzone zaplecze!

Współdziałanie darów

Przechodzimy teraz do punktu kulminacyjnego, mianowicie, jak to zaspokajanie potrzeb, te wszystkie służby, mogą być wypełniane przez ludzi wyposażonych w różne dary. Jak połączyć służby z darami? Jak znaleźć dla każdego najlepsze dla niego miejsce? Jak to zorganizować? Salomon robił to na swój sposób, wyznaczał wyższych urzędników, kierowników. Jak my możemy to zrobić?

Ale tu napotykamy pewien problem, który musi być rozwiązany. Jest nim opór, jaki powstaje w niektórych ludziach, gdy mają angażować innych do działania. Często mówią, że nie chcą wykorzystywać innych, wolą zrobić to sami. Chcą być tak bardzo w porządku, że nie poproszą nikogo o zrobienie czegoś.

To jest jednak nie najlepszy sposób podejścia, bo gdy jest paru ludzi, którzy chcą coś razem zrobić, ktoś musi pokierować, inaczej będzie chaos. Umiejętność angażowania ludzi jest też służeniem ludziom i to służeniem wręcz bezcennym, bez którego trudno wyobrazić sobie rozwój. Potrzebne są zespoły, a one nie działają bez angażowania innych. Potrzebujemy więc korekty myślenia: przywództwo nie jest formą wyzyskiwania innych. Właściwe angażowanie innych jest wręcz najważniejszą i najbardziej poszukiwaną sztuką, gdy trzeba coś większego zrobić.

Przy tworzeniu zaplecza dwa duchowe dary, spośród darów wymienianych w Nowym Testamencie, mają szczególne zastosowanie. To jest dar przewodzenia i dar służenia. Z tym, że w naszej wspólnocie rozbijamy te dary na 6 bardziej szczegółowych darów.

  1. Kreatywny pomysłodawca/imaginer.
  2. Koordynujący lider/odkrywca (realizator).
  3. Wszędobylski łącznik/logistyk.
  4. Praktyczny wykonawca/lokomotywa.
  5. Finiszujący perfekcjonista/diament.
  6. Racjonalny analityk/5 Stars.

Te sześć darów, współpracujących ze sobą, tworzy doskonały zespół. Przyjrzyjmy się współdziałaniu tych sześciu darów ze sobą na przykładzie jednego projektu, który jest obecnie realizowany, są nim schody tarasowe, które można zobaczyć na skarpie I-go etapu naszego ośrodka. Są to schody, które służą do siedzenia, jak w amfiteatrze. Może zastanawiacie się, jak takie rzeczy powstają. Opowiem wam, jak powstają. Pierwszym darem jest:

1. Kreatywny pomysłodawca/imaginer

Chcąc coś zrobić, potrzebny jest pomysł, pierwsze wyobrażenie o czymś. To coś jeszcze nie istnieje, jeszcze nie ma pomysłu, ale oto rodzi się pomysł. Coś się staje najpierw w wyobraźni pewnych ludzi, zostaje wstępnie naszkicowane, opisane, jakby mogło wyglądać. Snucie wizji przyszłości.

Jakie cechy posiada kreatywny pomysłodawca/imaginer ufający Bogu? Jest twórczy, oczywiście mając postawę zależności od Boga. Jest marzycielem, ale jest w tym coś z prorokowania. Otwarty na niestandardowe podejścia, często wybiega poza aktualne realia. Potrzebuje następnie uchwycić wizje i marzenia w jakiejś przekazywalnej formie, by można było pójść w stronę realizacji.

Ten pomysł – schody tarasowe – powstał w głowie… Sławka (nie bez znaczenia była inspiracja z naszej wyprawy do Nowego Jorku w 2018 roku, gdzie są takie miejsca, jak High Line Park i różne tego typu instalacje). To był jego oryginalny pomysł, by coś takiego zrobić w tym miejscu. Sławek stworzył szkice obrazujące pomysł. Drugim darem jest …

2. Koordynujący lider/odkrywca (realizator)

To ktoś, kto bierze ideę i zmienia ją w rzeczywistość, realizuje. Przekłada idee na działania, na wyobrażenia, jak to można zrobić. Bierze od pomysłodawcy/imaginera pomysł i ujmuje go w układ odpowiedzialności, konkretnych służb. Następnie jest odkrywcą talentów – ludzi z odpowiednimi darami, chętnych do zaangażowania. Tworzy z nich główny zespół.

Bierze też na siebie odpowiedzialność, by to zrealizować. Nie odbija odpowiedzialności z powrotem do imaginera: „no to powiedz mi, co robić”. Nie! Rozumie, że to jest jego rola, jego odpowiedzialność i chętnie ją na siebie bierze.

Tak też stało się ze schodami tarasowymi. Pewnego dnia idea została wzięta na warsztat przez kogoś obdarzonego takim darem. Powstała lista głównych dziedzin, które trzeba wziąć pod uwagę: doprecyzować projekt, określić, z czego to zostanie zrobione, skąd się wezmą na to pieniądze, kto wszystko kupi, kto przywiezie, kto będzie montował.

Takim koordynującym liderem/odkrywcą/realizatorem był… również Sławek. Tak się często zdarza, że to jest ta sama osoba. Jest to możliwe przy małych i sporadycznych projektach. Ale jeżeli są większe lub jest ich więcej, łączenie tych ról byłoby spowolnieniem. W doskonałym zespole te funkcje są rozdzielone. Jeden jest wymyślaczem, a drugi realizatorem.

Przychodzi czas na kolejny z darów:

3. Wszędobylski łącznik/logistyk

Posiadacz tego daru jest typem działacza. Buduje rozliczne kontakty i kontaktuje ludzi ze sobą, potrafi dotrzeć do różnych miejsc i informacji, do których nikt inny nie może się dostać. Często działa i mówi szybciej, niż zdąży przeanalizować. Mnoży opcje rozwiązań,  po to, by w pewnym momencie zawęzić do jednej opcji i wszystko razem spiąć, skoordynować.

Powracając do schodów tarasowych, wyobraźmy sobie kogoś, kto, wiedząc od realizatora, co będzie potrzebne, zaczyna dosyć spontaniczną krucjatę uruchamiania różnych kontaktów, nagle pojawiają się dzięki niemu różne opcje dotyczące materiałów, wykonania i wszystkich innych rzeczy.

Tak było i tutaj. U kogoś w firmie znalazła się stal na konstrukcję schodów, gotowość pospawania i wiele innych spraw. A więc, jest czas, gdy potrzebne jest nieco spontaniczności, burzy mózgów, mnożenia opcji, możliwości… Ale w odpowiedniej chwili taki ktoś potrzebuje przeistoczyć się w logistyka (może to być inna osoba), trzeba zawęzić opcje, wybrać jedną i poprowadzić dalej.

Przychodzi wreszcie czas konkretnego wykonania i tu pojawia się potrzeba kolejnego daru:

4. Praktyczny wykonawca/lokomotywa

Czyli ktoś, kto jest skupiony na organizowaniu działania raczej niewielkiego zespołu wykonawców, napędzając te działania przez własny przykład. Jest doskonałym wykonawcą projektów wymyślonych przez innych, ale on też włoży dużo swojej inwencji – w wykonanie szczegółów.

Gdy jest kilka osób, które działają razem, ktoś jeden potrzebuje być w roli lokomotywy, przewodzić, bo inaczej powstaną napięcia. Ktoś musi podejmować ostateczne decyzje. Chodzi o kogoś, kto będzie gotowy wysłuchać opinii innych i wybrać najlepszą opcję, niekoniecznie swoją.

Tak też było w przypadku schodów tarasowych. Zanim została wybrana osoba do roli lokomotywy, powstawały pewne napięcia, delikatne przepychanki, bo więcej osób poczuwało się, by tą rolę pełnić i zabierało to sporo czasu, by dojść do konsensusu. Gdyby to było ustalone, to byłoby łatwiej. Ktoś musi podejmować ostateczne decyzje.

Jak wybrać lokomotywę? Potrzebna jest osoba, która lubi patrzyć nieco szerzej niż wykonanie swojego zadnia. Można też szukać takiej osoby w drodze eliminacji, gdy potencjalne osoby znają swój profil i mniej lub bardziej zdecydowanie twierdzą, że mają ten kolejny dar, mianowicie:

5. Finiszujący perfekcjonista/diament

Czyli ktoś skupiający się na osobistym mistrzowskim wykonaniu zadania, nie rozpraszając się szerszym planem. Wyobraźmy sobie kogoś, kto lubi być skrupulatny i dokładny, skoncentrowany na wykonaniu, dba o detale. Czuje się osobiście odpowiedzialny za wynik, cieszy go, gdy sprawy są dopięte na ostatni guzik.

Jednak do doskonałego zespołu potrzebny jest jeszcze szósty dar:

6. Racjonalny analityk/5 Stars

To ktoś, kto wnikliwie analizuje problemy i skupia swoją uwagę na tym, by ogarniać, kontrolować całość. Byłby idealnym kontrolerem lotów. Nazwa 5 Stars bierze się stąd, że skutki działania tej osoby są jak 5-gwiazdkowy hotel. Wszędzie porządek, harmonia. Krótko mówiąc, ktoś, kto idzie za wszystkimi i dopilnowuje, by dopilnowano wszelkich szczegółów.

Również przy schodach tarasowych potrzebny był ktoś, kto dodatkowo dopilnuje szczegółów. Pewne nie przewidziane wcześniej obawy budził rodzaj materiału, który został zastosowany. Ujawniły się słabe punkty i trzeba było dopilnować wzmocnienia pewnych miejsc stalowymi blaszkami.

I znowu, tą funkcję może pełnić ktoś przy okazji, jednak przy większych projektach najlepsze będzie znalezienie specjalnej osoby, która się tym zajmie. Tak było nie raz przy tworzeniu naszego ośrodka, że ktoś pełnił tą rolę, będąc odpowiedzialnym za dopilnowanie wykonawców, na przykład w zakresie izolacji wilgociowej lub termicznej.

Dopilnowanie jakości. Obecnie w dwóch dziedzinach tworzenia zaplecza są wybrane konkretne osoby do roli 5 Stars: w dziedzinie Funkcjonowanie Ośrodka i w dziedzinie Nowy Teren, by jeszcze dodatkowo dopilnować szczegółów.

Warunek korzystania z darów

Wspaniałe są te różne dary. Każdy z nas ma któryś z nich. Ale w tym momencie… czas na zimny prysznic. Bo to, że mam wspaniały dar, czy dary, jeszcze nie oznacza, że zostaną wykorzystane. Jest jeszcze warunek. Dopuśćmy do głosu Salomona, który dostał od Boga tyle mądrości w tej dziedzinie, jak nikt inny. Zobaczmy, jaki zimny prysznic odkręca Salomon:

1 Człowiek, mimo upomnień uparty nagle dozna klęski – nie ma dla niego leku. (Księga Przysłów 29)

Ludzie mają różne dary, z których można tworzyć wspaniałe zespoły. Ale może to uniemożliwiać… charakter człowieka. Co z tego, że ktoś ma wspaniałe dary, wspaniałe możliwości, wsparte merytorycznym przygotowaniem, wyedukowaniem, skoro charakter nie puszcza? Na przykład ktoś kłótliwy – kogo spotka, zaraz się pokłóci. Albo samowolny. Chociaż ma w opisie „działaj po zatwierdzeniu twoich pomysłów”, to i tak robi po swojemu. Charakter nie puszcza. Takie rzeczy są przeszkodą.

Są też inne rzeczy, które warunkują stworzenie zwycięskiego zespołu. Jest coś, co nazywamy chemią, czyli to, że pewnym ludziom dobrze się ze sobą współpracuje, a innym nie. Jeżeli męczysz się przy kimś, a ktoś przy tobie, jak moglibyście stworzyć zwycięski zespół? Na to nic nie poradzimy, poza tym, by dobrze dobierać zespoły.

Dlatego, chcąc dobrze angażować dary, potrzebujemy patrzyć na te trzy rzeczy w takiej właśnie kolejności:

  • charakter
  • chemia
  • umiejętności

Do pełnienia pewnych ról charakter jest ważniejszy od umiejętności. Jak się to pominie, dana służba i tak nie spełni swojej roli, nie będzie z niej większego pożytku. Ktoś powie: „to dyskryminacja”. Nie! Problem nazywa się inaczej. Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za swój charakter. Bóg dał nam pełne możliwości panowania nad nim. Usprawiedliwianie swojego charakteru to przejaw niewiary. Jesteś obdarowany, obdarowana? To jeszcze weź odpowiedzialność za swój charakter.

Druga rzecz: chemia. To już wyzwanie dla budujących zespoły, a my wszyscy potrzebujemy to rozumieć i akceptować.

Dopiero na trzecim miejscu umiejętności. Umiejętności też są ważne. Ktoś może być aniołem i można go bardzo lubić, ale jeżeli nie potrafi nie chlapać farbą po wszystkim, co maluje, to lepiej nie dawać mu tego zadania.

I jeszcze jedna zasada:

Zarządzanie przez przyjaźń

24 Na bliźnich polegać – to siebie zgubić, czasem przyjaciel przylgnie nad brata. (Księga Przysłów 18)

W czym leżała tajemnica sukcesu Salomona? Nie w tym, jak pracujący byli wynagradzani. Salomon nie dlatego miał powodzenie, że miał na wszystko pieniądze. Zobaczmy, jakiej zasady zarządzania uczył wszystkich.

„Na bliźnim polegać – to siebie zgubić.” Bliźni, czyli krewny, czy sąsiad, a jeszcze dokładniej, ktoś do czegoś zobowiązany. W odróżnieniu od przyjaciela, który nic nie musi.

Jaką zasadę możemy przejąć od Salomona? Przy budowaniu zaplecza dla pomnażania w chrześcijańskiej wspólnocie, warto, by zaangażowanie wolontariatu było absolutnym fundamentem działania. W połączeniu z silnymi więziami przyjaźni powstaje tak wielki entuzjazm i twórcze zaangażowanie, jakiego nie da się osiągnąć nigdzie indziej, w żaden inny sposób, nawet gdyby na wszystko były pieniądze.

Wspaniała zasada, która stała za sukcesem Salomona: zarządzanie przez przyjaźń. Doglądanie przez przyjaźń. To, że ktoś coś robi, robi z przyjaźni, a nie dlatego, że powinien. Bezcenna zasada wolontariatu: całkowita dobrowolność, pragnienie, wręcz wewnętrzna potrzeba, by coś zrobić dla przyjaciół. By zrobić to przede wszystkim z przyjaźni wobec Boga, dla Jego chwały i z innymi, ponieważ łączy nas przyjaźń.

Sztuka angażowania

W taki oto sposób możemy tworzyć zwycięskie zespoły, by tworzyć zaplecze pomnażania, przez współdziałanie sześciu darów. Wszyscy też możemy ćwiczyć się w unikalnej umiejętności, jaką jest angażowanie innych. Również diamenty mogłyby się w tym trochę poćwiczyć, by lepiej rozumieć tych, którzy próbują angażować innych. Dzięki temu będzie się lepiej współpracowało. Więc nawet jeżeli jesteś diamentem i lubisz koncentrować się wyłącznie na swoim zadaniu, zastanów się, jakiej potrzebujesz pomocy i spróbuj zaangażować innych do pomocy. I ty poćwicz w razie czego rolę lokomotywy.

Na naszej stronie internetowej, pod przyciskiem Projekty, znajduje się parę pomocnych narzędzi do angażowania innych, pod przyciskami Role i Opisy oraz O zarządzaniu projektami.

Za wzorem Jezusa

Zaczęliśmy od wody – królowi Dawidowi chciało się pić – i na wodzie zakończmy:

4 (Jezus) stał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. 5 Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany … 8 Rzekł do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. (Ewangelia Jana 13)

Była to ostatnia kolacja Jezusa z uczniami, przed aresztowaniem i ukrzyżowaniem. Uczniowie otrzymali zadania, by ją przygotować, jak widzieliśmy wcześniej. W pewnym momencie Jezus wstał, nalał wody do miednicy i zaczął myć uczniom nogi i wycierać prześcieradłem. W tamtych warunkach klimatycznych to była zwyczajowa czynność, by dostarczyć uczestnikom komfortu, by ich zakurzone i zmęczone nogi doznały ulgi.

Jednak jeden z uczniów, Piotr, zaprotestował. Co mu tu nie pasowało? Umywanie nóg było rolą najniższego sługi, a tu Jezus zabrał się do tej czynności. Dlaczego się tak poniża? Ale co Jezus przez to zrobił? Przeczytajmy dalszy opis wydarzenia:

12 A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? … 14 Jeżeli … Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. (Ewangelia Jana 13)

Co Jezus zrobił przez to, co zrobił? Można powiedzieć, że przez ten jeden czyn zmiażdżył wszystkie światowe standardy i hierarchie. Nikt z uczniów nie palił się do tego, by pełnić rolę najniższego sługi, a Jezus bez mrugnięcia okiem spełnił ją. Patrząc przez pryzmat ról w zespole, wystąpił w roli tego, kto zainicjował projekt, a potem przeszedł do roli najniższego wykonawcy, u nas diamentu, chociaż najniższego w podejściu świata, bo co to znaczy najniższy, ostatni? Jezus pozostawił wzór równości między angażowaniem innych, a własnym służeniem. Angażował bez wahania innych, przydzielając im zadania, a jednocześnie był gotowy sam się włączyć nawet w najniższe zadania.

Gdyby każdy z nas miał w sercu tą postawę najniższego sługi, a nie, że podjęcie się pewnych zadań będzie czymś uwłaczającym mojej godności. Jeżeli pójdę za przykładem Jezusa i w głębi serca będę najniższym sługą, gotowym przyjmować najniższe zadania, jednocześnie będę gotowy być „panem i nauczycielem”, a więc angażować innych, bez mrugnięcia okiem, bo w sercu jestem najniższym sługą…

Jakie jest praktyczne zastosowanie dla naszych zwycięskich zespołów? (1) Dając zadania innym, część z nich zachowaj dla siebie. (2) Wszyscy potrzebujemy być nastawieni na służenie i niesienie pomocy również „pomysłodawcy”, „odkrywcy” i „lokomotywy”. Czasem zakaszemy rękawy i pomachamy łopatą.

Człowiek zatrzymał swój samochód przed podwórkiem, gdzie grupa chłopaków kopała puszkę po konserwie. Rozwiązał ich problem, ale zrobił to po swojemu: powstało boisko z zieloną murawą i trybunami i wiele boisk w całym kraju.

Mam nadzieję, że niektórzy z nas tacy się staną, ale w tej szczególnej dziedzinie, jaką jest tworzenie zaplecza dla pomnażania uczniów Chrystusa. A inni wspaniale się przyłączą, używając darów, jakie od Boga dostali, tworząc wspaniałe zespoły, biorąc odpowiedzialność za swój charakter, by żaden z darów nie został zmarnowany.

Mam nadzieję i ufam Bogu, że będziemy dalej tworzyć wspaniałe dzieła. Może powstanie z tego boisko, może parę boisk, hal, ośrodków, amfiteatrów i innych wspaniałych rzeczy, jako zaplecze dla pomnażania. Nadprzyrodzone zaplecze.

Grzegorz Bednarczyk