Przybliżanie Chrystusa

Przybliżanie Chrystusa

Jakie są charakterystyczne cechy naszego duchowego nurtu, do których Bóg nas doprowadził? Dobrze jest znać swoją tożsamość.

Pewien chłopak postanowił lepiej odkryć, co oznacza życie w harmonii z naturą, w oderwaniu od cywilizacji, co to znaczy być wolnym od wszelkich więzów. To go fascynowało i to chciał odkryć. Zostawił uczelnię, na której studiował, zostawił rodzinę, spakował plecak i wyruszył samotnie w bezludne ostępy Kanady. Spalił karty kredytowe, wyrzucił telefon i zamieszkał w jakimś szałasie. Sam zdobywał pożywienie. Jednak nie potrafił utrzymać zdrowia, zapadł na jakąś chorobę. Jego rodzice i rodzeństwo poszukiwali go, ale gdy go odnaleźli, było już za późno. Chciał być odkrywcą, ale stał się ofiarą.

Odkrywca czy ofiara?

Odkrywca czy ofiara? Takie historie można by przytaczać bez końca, gdy człowiek chce być odkrywcą fascynujących, ciekawych rzeczy, ale staje się ich ofiarą. Jak tu nie przytoczyć przykładu wielu ludzi, którzy chcąc być odkrywcami pewnego rodzaju poznania, wrażeń, jakie dają narkotyki, stają się tragicznymi ofiarami.

Spotkało to, z resztą, pierwszych ludzi, Adama i Ewę.

6 Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł (Księga Rodzaju 3).

Ewa chciała być odkrywcą nowych rzeczy, zapragnęła poznać smak zakazanego owocu i stała się ofiarą, śmiertelną ofiarą szatana. Jest to w zasadzie sytuacja każdego człowieka, że chce być odkrywcą, a staje się ofiarą.

Niebezpieczeństwa odkrywania

Każdy odkrywca, wybierający się w nieznane, potrzebuje przewidzieć wszelkie okoliczności. Tak i my – mądrze byłoby poznać prawdę o rzeczywistości, w jaką wkraczamy. Czy podróż do odkrywania nowych rzeczy może być niebezpieczna? Gdy przed nami kolejny zakręt, czy coś wiadomo, co się może za nim kryć?

Słowo Boże jest wspaniałym, niepowtarzalnym przewodnikiem, pouczającym o niebezpieczeństwach. Ich wspólnym mianownikiem jest… Zobaczmy zbitkę trzech cytatów:

4 … których umysły zaślepił bóg tego świata … (2 List do Koryntian 4) 22 … na skutek zwodniczych żądz … (List do Efezjan 4) 15 … pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a … grzech … przynosi śmierć. (List Jakuba 1)

Realizując swoje pragnienie odkrywania, człowiek nie porusza się w neutralnym środowisku. Potrzebuje brać pod uwagę siły, które są za zakrętem. Ich wspólnym mianownikiem jest … zwodzenie, by uczynić z nas ofiarę.

Trochę jak w biznesie. Ktoś wchodzi na tą ścieżkę i może nie wie, że dla wielu jest potencjalnym NDK, czyli Naiwnym Dawcą Kapitału. Chodzi o to, byś wziął na siebie kredyt i nakarmił nim pomysł kogoś. A potem on powie ci „przykro mi, że się nie udało”.

Schowaj się za Kimś

Jak się w tym wszystkim połapać? Jak być odkrywcą, ale nie ofiarą? Jest na to sposób:

2… ku głębszemu poznaniu tajemnicy Boga – [to jest] Chrystusa. 3 W Nim wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte. (List do Kolosan 2)

Jak być odkrywcą, ale nie ofiarą? Trzeba się za kimś schować. Wchodzić w kolejne zakręty życia, ale będąc schowanym za kimś, kto ciebie ustrzeże. A jest tylko jeden taki Ktoś, za kim możesz się bezpiecznie schować – Jezus Chrystus.

Jak się schować za Chrystusem? Trzeba Jego uznać za największy skarb, najbardziej godny odkrywania. To w Nim są ukryte wszystkie skarby mądrości i wiedzy. Ten Skarb potrzebujemy postawić na czele, uznać za najważniejszy.

Pomóż innym

Warto samemu ten skarb odkrywać, ale też warto pomóc w tym innym. Tu, w naszej wspólnocie tak na to patrzymy. Szczególną wartością jest pomagać innym to odkryć, poznawać Chrystusa i zaufać Mu.

Kiedyś przed laty byłem na pewnym dokształcie teologicznym w Szwajcarii. Pewien profesor teologii zabrał nas, studentów, w wysokie Alpy. Wsadził nas na pewną kolejkę linową, której maszty były miejscami nachylone pod kątem 45 stopni i więcej, a wagonik kolejki spadał ze sporą prędkością prawie pionowo w dół. Nasz profesor miał radość z oglądania naszego zachwytu. On tego doświadczył wiele razy, ale teraz miał okazję wziąć na wyprawę tych, którzy doświadczyli tego po raz pierwszy. Dawało mu to sporą radość.

Tu, w naszej wspólnocie tak na to patrzymy. Szczególną wartością jest pomagać innym to odkryć. Poznawać Chrystusa i zaufać Mu. Bo można cieszyć się z czegoś samemu, ale wielokrotnie bardziej, gdy razem z innymi. Zgodnie z pragnieniem, które Bóg zaszczepia w naszych sercach, choćby przez słowa Chrystusa z Ewangelii Mateusza 28:

19 Idąc czyńcie uczniów … (Ewangelia Mateusza 28)

Strefa wzrostu

Gdy patrzymy na jakieś drzewo, na przykład świerk, możemy zobaczyć na nim nowe przyrosty, które odznaczają się bardziej soczystą zielenią. To jest dobry obraz idei, którą nazywamy w naszej wspólnocie strefą wzrostu.

To jest to wszystko, co robimy dla nowych ludzi, by się o nich szczególnie zatroszczyć, umownie do trzech lat od momentu zaufania Chrystusowi, by byli Jego odkrywcami. Są oni – jesteście – jak świeży, żywo-zielony przyrost na drzewie. Trochę jak ten profesor, który zabrał nas w Alpy. On tam wszystko dobrze znał, ale zatroszczył się o nas, biednych studentów z komunistycznego bloku, którzy nigdy w życiu by tego nie zobaczyli, gdyby on im nie pomógł.

Tak samo to, co robimy w naszej wspólnocie dla nowych ludzi, wśród całego naszego zaangażowania. Strefa wzrostu może być naszym oczkiem w głowie. To nasza troska o tych, których Bóg tutaj przyprowadzi, aby pomóc im poznać Chrystusa i nauczyć się ufać Jemu we wszystkich sprawach życia. By stali się ostatecznie odkrywcami ale nie ofiarami.

Chociaż często nie jest to łatwe i człowiek staje się mimo wszystko ofiarą swojego odkrywania, ale czujemy ten dreszcz wyzwania na plecach, by ostatecznie każdy okazał się zwycięzcą.

Strefa wzrostu to zbiorowość osób w naszej wspólnocie, dla których te rzeczy robione dla nowych ludzi są praktycznym priorytetem w działaniu. Troska o ten nowy przyrost, jak kolejne przyrosty na drzewie, przede wszystkim przez to, by podzielić się z kimś ewangelią, czy poprowadzić ugruntowanie, czy studium Biblijne, przez trzy lata. Albo, gdy jesteśmy prowadzącymi jedną z małych grup w naszej wspólnocie i pomagamy uczestnikom grupy w ich trosce o nowych ludzi.

Każdy z nas może sam się określać, czy do tej strefy należy, dokonując odpowiednich wyborów.

Jak znaleźć się w sytuacji?

Załóżmy więc, że … dokonujesz takiego wyboru, pragniesz być w strefie wzrostu, pragniesz, by Bóg posługiwał się tobą, by ludzie poznawali Chrystusa i stawali się Jego uczniami. Załóżmy, że bardzo tego chcesz, więc jest pytanie, jak to w ogóle jest możliwe, jak można znaleźć się w takiej sytuacji, by rozmawiać z kimś o Chrystusie?

Gdy nawróciłem się do Chrystusa, miałem wtedy 19 lat. Powstało we mnie ogromne pragnienie, by mówić innym ludziom o Chrystusie, by oni też mogli doświadczyć tego, czego ja doświadczyłem. Czego nie robiłem, by znaleźć się w tej upragnionej sytuacji, by mówić innym o Chrystusie. Desperacko poszukiwałem możliwości. Więc czuję to mocno na własnej skórze.  Jak znaleźć się w tej sytuacji? To jest wielkie pytanie chrześcijan.

Osobista historia

Opowiem więc moją własną historię, która może być pomocna. Pewnego razu czekało mnie spotkanie z kimś z moich znajomych i wiedziałem, że będzie to okazja, by wskazać na Chrystusa. Zastanawiałem się, jak to zrobię, rozmyślałem o tym przez wiele dni. Wynikiem moich rozmyślań była jedna myśl, która miała mi pomóc przejść na temat Chrystusa. Starałem się tą myśl zapamiętać.

Gdy przyszła decydująca chwila, gdy się spotkaliśmy, okazało się, że warunki, w jakich przyszło nam rozmawiać, były skrajnie niekorzystne. Spotkaliśmy się w pewnej cukierni-kawiarni. Z głośników waliła ostra muzyka. Było tam wielu młodych ludzi, którzy rozmawiali ze sobą tak, że się przekrzykiwali, by być słyszanymi. Usiedliśmy na mało wygodnych pufach bez oparć, nachylając się do siebie, by się w ogóle słyszeć przez ten tumult i zgiełk. Trudno wyobrazić sobie trudniejsze warunki do rozmowy.

Ale właśnie w tych najtrudniejszych warunkach, ta przygotowana wcześniej myśl okazała się pomocna i skuteczna. Udało się skierować naszą rozmowę na Chrystusa i przez resztę spotkania rozmawiać o kluczowych kwestiach. Rozmowa była tak ciekawa, że jakby przestaliśmy słyszeć ten jazgot wokół nas. To spotkanie okazało się ważnym krokiem w stwarzaniu komuś okazji do poznania Chrystusa. Co to była za myśl, która mi pomogła?

Nośnik ważnych idei

Powiedziałem, a w zasadzie wykrzyczałem do naszego rozmówcy: „Jak wiesz, zajmujemy się Chrześcijańskim Ośrodkiem Edukacji i Kultury, naszym COEK. COEK to nośnik ważnych idei w różnych formach kultury, a pierwszą ideą jest: „Bóg ciebie kocha i ma dla ciebie wspaniały plan.” Co o tym myślisz? Tak zaczęła się głęboka rozmowa o ewangelii.

Tak właśnie znalazłem się w sytuacji, w której wielu chrześcijan chciałoby się znaleźć, gdy już rozmawialiśmy o Chrystusie. Weszliśmy na upragnioną ścieżkę.

Jak więc możemy skierować rozmowę na Chrystusa? Chrześcijanie tworzą jakieś przejścia. Dla nas takim przejściem, które udało się stworzyć dzięki Bogu, jest COEK. Ale to mogą być inne przejścia. W miejsce COEK można wstawić różne inne rzeczy.

I ty możesz użyć tej platformy, gdy powiesz zgodnie z prawdą: „Tworzymy COEK. Jest nośnikiem ważnych idei w różnych formach kultury, a pierwszą ideą jest: „Bóg ciebie kocha i ma dla ciebie wspaniały plan”. Co o tym myślisz? Kluczowe słowa: nośnik ważnych idei.

Myślę, że Bóg celowo poprowadził nas wtedy do tamtej cukierni-kawiarni, która była najgorszym miejscem w mieście, bym doświadczył na własnej skórze skuteczności tego podejścia. Tak możemy znaleźć się w upragnionej sytuacji, gdy rozmawiamy o Chrystusie. Pierwsza bariera pokonana. Co dalej?

Most

Wtedy potrzebujemy … zbudować most. Czy mieliście kiedyś poczucie, że nie złapaliście kontaktu z osobą, której chcieliście przedstawić Chrystusa? Że nie nadajecie na tych samych falach? Potrzebujemy zbudować most, to znaczy, dotrzeć do tego, czym ktoś drugi żyje i jak to się ma do tego, czym my żyjemy. Potrzebny jest most między nami.

Oto ilustracja budowania mostu w wykonaniu samego Jezusa. Rozmawiał pewnego dnia z pewną kobietą, w Samarii, przy studni. W pewnym momencie Jezus mówi do niej:

16 … Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj. 17 A kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. 18 Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą. (Ewangelia Jana 4)

Jezus mówił o czymś, czym ta kobieta żyła, co było jej osobistym światem, osobistym problemem. Jej problemem było poszukiwanie szczęścia w miłości. Miała pięciu mężów, a ten, z którym teraz żyła, nie był jej mężem. Jej osobistym problemem było poczucie pustki, głód szczęścia, głód treści. Chciała być odkrywcą, ale, póki co, była ofiarą. I Jezus o tym z nią rozmawiał.

Jak budować z kimś mosty, by wskazać na Chrystusa? Jak połączyć nasz brzeg z jego brzegiem? Bo to, że siedzimy razem i pijemy kawę, jeszcze nie znaczy, że jesteśmy w tym samym miejscu. Myślami jeszcze nie.

Trzy pytania

Najlepszy sposób na budowanie mostu? Dla mnie osobiście, jako wynik kilkudziesięcioletnich doświadczeń i poszukiwań, jest jedno z trzech pytań. Trzy pytania.

Pierwsze z nich, najbardziej ogólne: „Jakie masz dylematy?” Gdy możemy porozmawiać o swoich dylematach, czyli, inaczej, gdzie uciekają nasze myśli, gdy uciekają? Wtedy ja też mogę powiedzieć o swoich dylematach.

Drugie pytanie: „Czy w tym, co robisz, jest jakieś poczucie misji?” Tu możemy porozmawiać o naszych pragnieniach, by to, czym się zajmujemy, miało jakąś wartość i znaczenie. Na przykład, że ktoś chciałby być kimś niosącym ratunek innym ludziom, być First Responder, lub tysiące innych misji. Wtedy ja też mogę powiedzieć o swojej misji.

Ale trzecie pytanie jest szczególnie intrygujące. Jest trochę podobne do poprzedniego: „Każdy z nas jest wrażliwy na coś trochę innego i zrobiłby wiele, by to zmienić. Co ciebie szczególnie porusza?” To jest budowanie mostu, który odnosi się do pragnienia i marzenia, które jest chyba w każdym człowieku, aby uczynić coś znaczącego, wywrzeć jakiś wpływ na świat. Możemy porozmawiać o tym, co dla każdego z nas szczególnie porusza. Mostem jest to pragnienie, by uczynić coś znaczącego.

W ten sposób spotykamy się z człowiekiem tam, gdzie on jest i gdzie my jesteśmy. Jest w tym wielka przyjemność, gdy nagle ten most powstaje i czuje się tą więź z drugim człowiekiem, że zależy nam na czymś podobnym.

Wskaż na Chrystusa

Teraz, gdy most istnieje, gdy jesteśmy nie tylko fizycznie w tym samym miejscu, ale i mentalnie, co dalej? Wtedy możemy podzielić się przekonaniem, że odpowiedzią na nasze pragnienia i dylematy … jest Osoba Chrystusa. I ta odpowiedź przedstawiona jest w… ewangelii, na przykład w Czterech Prawach Duchowego Życia.

Możemy powiedzieć, że Cztery Prawa Duchowego Życia to bardzo szeroko używana w świecie prezentacja istoty chrześcijaństwa, upowszechniona w Polsce przez Ruch Oazowy „Światło-Życie”, miliony Polaków poznały istotę chrześcijaństwa w tej formie. I że warto je poznać.

W Ewangelii Marka 16 znajdujemy takie oto polecenie Chrystusa:

15 … Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Ewangelia Marka 16)

W naszym środowisku przekazujemy sposób dzielenia się ewangelią, jakim są Cztery Prawa Duchowego Życia. Tu potrzebujemy na chwilę się zatrzymać, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właśnie Cztery Prawa Duchowego Życia?

Dlaczego Cztery Prawa?

Jest to pewna… metoda. Chyba każdy rozumie, że człowiek nawiązuje relację z Chrystusem nie dzięki jakiejś metodzie, magicznej formułce, lecz coś musi się autentycznie dziać w rzeczywistości duchowej. I dobrze jest zdawać sobie sprawę, co tam ma się dziać i na jakiej podstawie.

Kulminacyjnym momentem przedstawiania ewangelii w formie Czterech Praw Duchowego Życia jest to, gdy po przeczytaniu przykładu modlitwy, który tam się znajduje, pytasz: „Czy taka modlitwa wyraża pragnienie twojego serca?” Jeżeli ktoś odpowiada, że tak, ty mówisz: „To módl się w tej chwili w taki sposób, a Jezus, zgodnie ze swoją obietnicą, zamieszka w twoim życiu.” Na co wtedy liczymy, że dzieje się w rzeczywistości duchowej? W Apokalipsie Jana 3 Jezus mówi:

20 Oto stoję u drzwi i pukam: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. (Apokalipsa 3)

Liczymy na to, że w duchowym wymiarze Chrystus przychodzi do człowieka, aby w nim zamieszkać. Bo to właśnie obiecał. Na zewnątrz jest to zwyczajna rozmowa, jak to między ludźmi, ale, tak naprawdę, Chrystus zwraca się do tej osoby, posługując się tobą. Jest to jej osobiste spotkanie z Chrystusem.

Osobiste spotkanie z Chrystusem

Zobaczmy, jak opisuje ten moment Paweł Apostoł w Liście do Rzymian 10

17… wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. (List do Rzymian 10)

 „Słowo Chrystusa”, greckie „rema”, to słowo wypowiedziane osobiście do danej osoby, w przeciwieństwie do „logos”, słowa zapisanego. A więc, gdy ty czytasz tej osobie te słowa pochodzące z Biblii, to Chrystus kieruje osobiste słowa do tej osoby. Tak rodzi się w człowieku wiara. Chrystus mówi do ducha człowieka: „Ufaj! Wierz!”. Człowiek zostaje obdarzony wiarą.

Ufamy, że jeżeli Chrystus poparł tą sytuację swoimi słowami, skierowanymi do ducha tej osoby, to zaproszenie Chrystusa jest skuteczne. Ufamy, że On rzeczywiście zamieszkał w duchu tego człowieka, tak jak obiecał. I że właśnie miałeś udział z czymś absolutnie niezwykłym, gdy Chrystus zamieszkał w duchu danego człowieka i obdarzył go wiarą.

Autentyczna wiara

Właśnie stałeś się odkrywcą niezwykłego skarbu, jakim jest autentyczna wiara w człowieku.

Jak przekonać się o tym, że to było autentyczne? Pokażą to niezawodne symptomy. Któryś z nich może jeszcze podczas dzielenia się Czterema Prawami Duchowego Życia, albo gdy będziecie razem szli przez ugruntowanie, albo nieco później.

Słowo Boże mówi nam o podstawowych symptomach zamieszkania Chrystusa w człowieku. Na przykład, List do Rzymian 8:

16 Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. (List do Rzymian 8)

A więc wewnętrzne przekonanie, że Chrystus zamieszkał i dlatego stałem się dzieckiem Boga.

Pamiętam nawet po kilkudziesięciu latach, jak dzieliłem się ewangelią z niektórymi ludźmi i jakie były symptomy. Ktoś miał, na przykład, tylko jeden symptom: głębokie przekonanie, że Chrystus zamieszkał i w takim razie jest dzieckiem Boga. Albo w innym przypadku inny symptom, zmienione życie – zmienione postawy, które płyną z serca:

9 Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. (1 List Jana 2)

I na odwrót: miłość jest niezawodnym symptomem zamieszkania Chrystusa.

Zmienione postawy, na przykład właśnie miłość płynąca z serca w miejsce nienawiści. W niektórych przypadkach zajmuje to trochę czasu, zanim symptomy się pojawiają.

„Oto stoję i pukam” – do kogo są te słowa?

Powracając do posługiwania się Czterema Prawami Duchowego Życia przy przedstawianiu ewangelii – niektórzy argumentują, że te słowa Jezusa Księgi Apokalipsy 3 „oto stoję i pukam” nie mówią o podstawowym nawróceniu do Chrystusa, ponieważ zostały skierowane do kościoła, w Laodycei, a więc do ludzi, którzy już wcześniej zaufali Chrystusowi.

Jednak sytuacja w kościele w Laodycei była taka, że wielokrotnie nie było widać tam oznak nawrócenia. A gdy nie widać oznak nawrócenia, trzeba powrócić do zaproszenia Chrystusa. W środowisku kościoła mogą znaleźć się różne osoby, również takie, które utrzymują, że wierzą, ale nie ma oznak tej wiary, i trzeba koniecznie powrócić do nawrócenia.

Oto niektóre powody, dla których w tej najpopularniejszej na świecie prezentacji ewangelii, z której i my korzystamy, posługujemy się cytatem z Apokalipsy 3,20 i  słowami Chrystusa: oto stoję u drzwi i pukam.

Chrystus w nas

Gdy myślimy o tym, co dzieje się w rzeczywistości duchowej, gdy przedstawiamy komuś treść ewangelii, jest tam mowa o zaproszeniu Chrystusa, by zamieszkał w człowieku. Czy to podejście odpowiada prawdzie?

7 Którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały. (List do Kolosan 1)

Uwaga językowa: „pośród was” dosłownie „w was”. Tak przedstawieni są chrześcijanie – jako ci, w których jest Chrystus. Biblia przedstawia chrześcijanina jako kogoś, kogo duch został zamieszkany przez Chrystusa. Dlatego w tym podstawowym przesłaniu ewangelii jest zaakcentowane zaproszenie Chrystusa, by wszedł i zamieszkał. Raz a dobrze, raz na zawsze.

To jest ten zasadniczy, kulminacyjny, przełomowy, zmieniający wszystko moment ewangelii. Dlatego, dopiero, gdy stworzyliśmy komuś okazję do zaproszenia Chrystusa, naprawdę przekazaliśmy ewangelię. Dopóki nie daliśmy takiej okazji, jeszcze nie przekazaliśmy ewangelii. Ktoś może wskazywać komuś na Chrystusa przez dłuższy czas. Ale jest to niekompletne, jeżeli nie stworzyliśmy okazji do zaproszenie Chrystusa.

Co to znaczy przyjąć Chrystusa?

Jesteśmy więc poszukiwaczami tego skarbu, jakim jest autentyczna wiara dana przez Chrystusa do serca człowieka. Jest jeszcze jeden przejaw takiej wiary, którego możemy poszukiwać. Gdy dzielimy się ewangelią przy pomocy Czterech Praw Duchowego Życia, czwarte prawo mówi: Potrzebujemy przyjąć Chrystusa. Co to znaczy? Co to znaczy przyjąć Chrystusa?

11 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. 12 Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego. (Ewangelia Jana 1)

„Przyszedł do swojej własności.” Chrystus puka do serca człowieka jako do swojej własności, bo stworzył go do wspólnoty z Nim. Człowiek jest prawnie Jego własnością.

„Ale swoi Go nie przyjęli.” Człowiek nie uznaje tego, że jest własnością Boga. Nie przyjmuje. Bóg dał człowiekowi prawo wyboru. Człowiek dokonał wyboru – zbuntował się.

„Tym jednak, którzy Je przyjęli.” Decyzja o otwarciu drzwi serca dla Chrystusa, to decyzja woli, by uznać panowanie Chrystusa nad sobą. Człowiek zbuntował się, ale teraz ma to być odwrócone, ma uznać, że Chrystus jest Jego Panem, któremu odda ster swojego życia. Ale z jakiej motywacji ma to uczynić?

„Tym, którzy wierzą w imię Jego.” Człowiek ma podjąć tą decyzję jako wyraz zaufania. To ma wynikać z wiary, z zaufania Chrystusowi, że warto powierzyć Mu swoje życie, ponieważ poprowadzi drogą najlepszą z możliwych.

Ten zwrot „potrzebujemy przyjąć Jezusa” z czwartego prawa, oznacza tylko jedno – decyzję woli, by Chrystus był moim Panem, ponieważ ufam, że On poprowadzi najlepszą drogą. I gdy to właśnie zobaczymy, że ktoś tak to rozumie – zaprasza, bo ufa, to dla nas jest świadectwo autentycznej wiary. Nie dlatego, że się boi śmierci i dlatego zaprasza Chrystusa, nie dlatego, że chce być religijny i wypełnić jakieś rytuały, nie dlatego, że się wzruszył, ale dlatego, że ufa, że warto uznać Jezusa Panem, bo On poprowadzi najlepszą drogą.

Stwórz okazję i pozostaw rezultaty Bogu

Jednocześnie potrzebujemy zdawać sobie sprawę, jakie są nasze możliwości, by do tego kogoś przekonać.

44 Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. (Ewangelia Jana 6)

Do czego te słowa zachęcają? Abyśmy nie brali na siebie odpowiedzialności za to, by ludzie pozytywnie zareagowali. Wyniki trzeba całkowicie zostawić Bogu. To musi być przekonanie pochodzące od Boga, z tego pociągnięcia przez Boga. Dlatego, przy tym przybliżaniu innym ludziom Osoby Jezusa potrzebne jest z naszej strony odpowiednie podejście, które można wyrazić słowami: „Stwórz okazję i pozostaw rezultaty Bogu.” My pragniemy pomóc drugiemu człowiekowi, by stał się odkrywcą, nie ofiarą, ale wybór należy do człowieka. My tylko stwarzamy okazję i pozostawiamy rezultaty Bogu.

Wybierz!

Pewien człowiek poznał ewangelię w formie Czterech Praw Duchowego Życia. Wydała mu się interesująca, wahał się, czy nie zaprosić Chrystusa do swojego życia, ale jednak zwyciężyły w jego wyborach inne skarby: poznać, co to naprawdę znaczy być bogatym i co to znaczy czerpać świat pełnymi garściami. Zbudował wielką firmę, w końcu było go stać by zażywać największych luksusów, pojechać w każde miejsce na Ziemi, poznać tajemnice wszelkich kultur, poznać ciekawych ludzi.

Ale wkrótce okazało się, że jest bezradny wobec swojej natury i zrobiło się tak, że nie potrafił kończyć dnia bez butelki whisky. Ofiarą padły jego związki z bliskimi. Odkrywca czy ofiara? Mógł być odkrywcą największego skarbu – autentycznej wiary w sobie, ale stał się ofiarą… swojej natury. To suwerenny wybór każdego człowieka, bo Bóg pozostawił każdemu prawo wyboru.

Ale ty wybierz dobrze! Uznaj Chrystusa za najważniejszy obiekt odkrywania, jeżeli tego jeszcze nie zrobiłeś. Uwierz, że w Nim są ukryte wszystkie skarby mądrości i wiedzy.

Wejdź do strefy wzrostu!

A potem bądź jak ten profesor, który pomógł studentom odkryć nieznane dotąd wrażenia. Wejdź do strefy wzrostu. Uczyń priorytetem pomaganie ludziom w stawaniu się uczniami Chrystusa, w odkrywaniu wolności, jaką mamy w Nim. Tym, którzy będą takim nowym przyrostem, świeżą zielenią na drzewie, by byli odkrywcami, nie ofiarami. Przybliż Chrystusa!

Grzegorz Bednarczyk